Słodka czy wytrawna…?

Hohoho co to był za weekend! Ba! nie tylko weekend, bo jak patrzę za siebie widzę lokatorów w moim łóżku w parzystej liczbie dwóch okazów. Tak, tak, Risotto Milanese. Ciężko było nie powiem, już przy krojeniu szalotek zaczęły się problemy, ale dzięki pomocy Tilii jakoś mieliśmy co jeść. Tilia to miała najgorzej, bo nie dość, ze mi musiała pomagać to jeszcze sama przygotowywała zakupionego łososia.
Obiad był tak pyszny, że brak słów, no brak, no!



Po kolacji pojechaliśmy na spacerek (po %) i spędziliśmy wieczór w miłym, bo w swoim, towarzystwie. No, prawie zapomniałam, że przecież zaczyniak na weekendowy chlebek ukręciłyśmy.

Pseudo-Hirek to cwana bestia! Podstępem chciał mnie rozgryźć, i tak niewinnie, niby bez podtekstów i przez zwykły psikus języka, spytał: „A ty jesteś bardziej słodka czy bardziej wytrawna?”! I wszystko jasne ;)
Tiliowie szybko odlecieli do własnej sypialni, a my z Oczkiem baraszkowałyśmy do 5.30 nad ranem! Mamy potencjał, oj mamy :)


Następnego (dla niektórych tego samego dnia) rano zwalono nas z łóżka. To okrucieństwo Tiliowy Pan wynagrodził nam pysznymi naleśnikami :) Podrasowałysmy trochę nas zaczyn na chleb i z pewnym opóźnieniem (lub nie) ruszyliśmy na wielkie zakupy do IKEI :) Nie ma to tamto, obkupiłam się jak szalona, bo na wsi takich sklepów nie uświadczysz, więc trzeba było wykorzystać okazję!
Po powrocie Tiliuś zrobiło pyszny placek (my pomagałyśmy…głównie wyjadac składniki) ze szparagami, kozim i krowim camembertem, łososiem i masą jajeczną, a wszystko na kruchym spodzie. Do tego była sałatka na rukoli z kozim serkiem sałatkowym.
Objedliśmy się nie miłosiernie, upiekłyśmy nasz chleby i niestety Oczko zniknęło z Osobistym Oczkowym do Zacisznej, a my przy winku, kawie i pitnym miodku dotrwaliśmy do dnia następnego (ja o jakieś 3 h dłużej ;) ).

Rano wszyscy zaspaliśmy, w dodatku ja zostałam drastycznie obudzona przez Tilie, która dała mi światłem po oczach! W dodatku Oczkowie też zaspali, więc w zacisznej spotkaliśmy się planowo z pół godzinnym opóźnieniem ;)
Poznaliśmy Osobistego, dostaliśmy dwie zupki na obaid, przy których się zatrzymać planuję na dłużej, bo przecież to były zupki zrobione przez nasze Oczko- zupoholiczkę w rzeczy samej.
Najpierw został uwarzony bulion, bardzo smaczny jakby nie patrzeć- wiem bo próbowałam. Potem była grzybowa, wg. Oczka nie doprawiona, wg. mnie- nie zna się lub wolała powiedzieć tak, by jej nie skrytykowac jakby co ;P
Ale potem były lepsze jaja, z brokułowo-groszkową, znaczy się z niby-kremowe ;p Oczko i żyrafa przyzwyczajone warzyć zupy tylko dla Oczka, miały problemy pewne z uzyskaniem kremu i kto miał farta (czyli ja) trafił na groszkową kulkę w talerzu :) Ale przecież ja lubię na zębne zupy, stąd moim skromnym zdaniem zupy się udały i Zupny Mistrz Mistrzem pozostanie ;)


Po zupkowej uczcie spakowaliśmy nasze kuperki i ruszyliśmy na centralny, co by wydłużyć nasz kulinarno-perwersyjno-makaronowy weekend!

Risotto Milanese(za Tilią)
1 łyżka oliwy
2-3 szalotki
200 g ryżu do risotto (vialone, carnaroli, arborio)
60-80 ml wermutu lub wytrawnego wina (takie jakie smakowało by z kieliszka)
1 łyżeczka szafranu (należy rozpuścić ją w ciepłym winie)
0,6-0,7 l bulionu warzywnego
sól, pieprz
1 łyżka masła
duża garść tartego parmezanu
sok z 1 cytryny
Przygotowanie: Na dużej głębokiej patelni zeszkliłam szalotkę na oliwie. Dodałam ryż i przez 2-3 minuty smażyłam na średnim ogniu. Zmniejszyłam ogień, wlałam wino i poczekałam, aż ryż wchłonął płyn. Wlałam bulion z rozpuszczonym szafranem i delikatnie rozmieszałam i poczekałam aż się wchłonął. Stopniowo dolewałam chochelkę bulionu, czekając aż ryż wchłonie płyn, zanim wlałam kolejną porcję bulionu. Po wlaniu całego bulionu, ziarenka ryżu powinny być al dente (miękkie z zewnątrz, twardawe w środku). Wyłączyłam gaz, dodałam sok z cytryny, parmezan i masło. Po starannym wymieszaniu, przykryłam risotto na ok. 5-10 minut.

Łosoś gotowany w sosie koperkowo-ogórkowym (za Tilią)
Łosoś
2 szklanki białego wytrawnego wina (Chablis, ale ja używam do tego dania dowolnego rieslinga)
2 szklanki bulionu
8 ziarenek pieprzu
1 łyżka nasion kopru włoskiego
3-4 liście laurowe
2 gałązki selera naciowego, posiekane
1 mała cytryna lub limonka, pokrojona w plasterki
6 filetów z łososia o grubości 1,5 cm (ok. 10-15 dag każdy)
Sos koperkowo-ogórkowy
1 ogórek, obrany, pozbawiony pestek i drobno posiekany
2/3 szklanki mieszanki jogurtu bałkańskiego/greckiego i śmietany jogurtowej
1 łyżka posiekanego koperku
1 łyżeczka musztardy Dijon

Przygotowanie: W średnim, dosyć szerokim garnku (lub w głębokiej patelni) doprowadziłam do wrzenia wino, bulion, pieprz, koper, liście laurowe, seler i cytrynę. Przykryłam garnek, zmniejszyłam ogień do małego i tak gotowałam wywar przez 10 minut. Następnie włożyłam łososia i gotowałam ok. 10 minut. Po tym czasie przełożyłam łososia na talerze. W miedzy czasie przygotowałam sos mieszając wszystkie składniki i układałam go na ugotowanym łososiu. Tak przygotowanego łososia można jeść na zimno lub na ciepło (ale raczej nie na gorąco).

ŁATWE PIWO IMBIROWE
Składniki
140g świeżego imbiru
4 łyżki brązowego cukru
2-3 cytryny
1l gazowanej wody mineralnej
kilka listków świeżej mięty do przybrania
lód
Zetrzyj imbir na tace o dużych oczkach, wrzuć do miski i zasyp cukrem. Następnie obierz cytryny obieraczką do warzyw i dodaj skórkę. Całość zgnieć tłuczkiem i wciśnij sok z cytryn. Wlej wodę i odstaw na 10 minut. Spróbuj i dodaj cukru jeśli napój jest za kwaśny, lub soku z cytryny jeśli jest za słodki. Przelej do dzbanka, wrzuć kilka listków świeżej mięty i dorzuć sporo kostek lodu.
© Jamie Oliver

Podziel się
Facebook
Pinterest
Powiadom znajomego

18 Responses

  1. Brawo kochane dziewczynki!!!:))) Agatko, pięknie opisałaś Wasze wyczyny, swietnie się czyta, z usmiechem i lekko :) Musze Cie pochwalić w kazdym calu – pichcenie, gotowanie, pisanie :))
    Wspaniały weekend radosny, umiechniety i pyszny! :))

    Pozdrawiam Was wszystkie razem:)))
    Buziaki :***

  2. Ale jesteście SUPER kucharki dziewczyny i to aż z 3 par rąk dania jednego dnia! Cóż to za uczta była! :)

    Super dania i świetnie spędzony czas, w trakcie gotowania, zwiedzania i procentowania. :)

    Aaaa to księżniczką jesteś, skoro groszek w zupie znalazłaś… :)))

    Czytając ten wpis też się uśmiałam he he Aga ”wariacie”. :)

    pozdrawiam!

  3. Hihihi :) No ja nie mogę – okrucieństwa porannego budzenia i męki kuchenne gotowania risotto – ale ze mnie tyran ;ppp
    Powiem tylko jedno, mam nadzieję że takie męki i okrucieństwa, osładzane ciastami i miodkiem z % i bez-% piwem imbirowym będą nas spotykały coraz częściej, bo rewelacyjna zabawa trwa, Księżniczko z Chatki na Kurzej Stopce :*

  4. Aga, czyta się cudnie! i ze śmiechem na ustach! :) Tych Waszych spotkań kulinarnych tylko pozazdrościć! Wyobrażam sobie jak musi być Wam wesoło! :) A jeśli chodzi o jedzenie, to wprosiłabym się na wszystko, i na risotto, i na łososia, i na zupy też! Jestem pewna, że wszystko było absolutnie przepyszne!

Dodaj komentarz