No i wylądowałam tam, gdzie lądować nie chciałam.
Byłam pewna, że lądowanie będzie bolesne, ale jednak troszku się pomyliłam.
Jest lepiej niż myślałam, choć pewne obawy się spełniły, niestety…
Na szczęście pomimo wszechobecnej ciszy, której tak nie znoszę, bywa śmiesznie, a nawet ciekawie.
Odnalazł się ten, który zapoczątkował me kurczakowate zwanie, i właśnie ten „dżentelmen” stara się jakoś mnie zabawić, o ile w tym miejscu można się pobawić. Zapoznaje z piekielną młodzieżą, gdyż starszyzna wybyła w świat, zabiera na piwo, do jedynego „lokalu” obecnego w tym „mieście” i dostarcza rozrywek typu: atak norek, spotkanie młodych jenotów czy wspominanie dawnych czasów, gdy kurczak bardziej się toczył jak mała kuleczka niż kikał na swych chudych nóżkach, jak jest obecnie.
Dziadziolek też dostarcza rozrywek, a raczej rozśmiesza do rozpuku. Dorwał się do Pasty i Basty oraz Eksperymentalnego i czytając, podziwiając i śliniąc się komentował wszystko co tylko się dało ;) Oczkowa „omdlała cebula”, „czaj” czy słynne „sru do garnka” mało nie zrzuciło go z krzesła ze śmiechu, a z kolei moje wszechobecne suszone pomidory tak go zaciekawiły, że aż do sklepu mnie zabrał. Jednak po kupnie ww wspomnianych suszonych bronił się jak mógł przed ich spróbowaniem. Toć musiałam go błagać o skosztowanie choć jednego suszka. Smakowało, widziałam, choć przyznać się nie chciał ;)
Siostra Warka też nie próżnuje i wykorzystuje jak tylko może czas by mi nerwy wszystkie pozrywać. Byle czego nie jada, dzis np. na kolację na kiełbase ochoty nie miała, ale za to drożdżówkę z makiem z chęcią zjadła ;)
A jaka to dla niej przyjemność wskoczyć mi o 3 w nocy do łóżka i rozpocząć harce. Jaka to przyjemność wytarmosić moje włosy, pogryźć ucho czy w kuper szczypnąć. A z kolei za dnia wszelkie moje wyjścia poza bramy rezydencji Habianki mamy i Dziadziolków wiążą się z braniem smyczy, bo nigdy nie wiem, gdzie i kiedy zza jakiegoś krzaka nie wychyli się ta piękna, mała, krowiasto-łaciata główka! ;)
Jak to określił Pan od herbatki uderzające podobieństwo jest między nami ;)
A ja skoro na wsi wylądowałam to dalej ekologicznie jem i kosztuję produkty MyEcolife. Dziś padło na komosę ryżową vel quinoa z ciecierzycą, owymi suszonymi pomidorami i pietruszką.
Kaszu Machu Picchu, potocznie zwana Quinoą, w jej ekologicznej wersji skrywa w sobie niezwykłą moc, dodającą energi i wzmacniającej organizm, natomiast ciekawska ciecierzyca dostarcza organizmowi białka, czyli budulca naszych ciał :)
Quinoa z ciecierzycą i suszonymi pomidorami
1 porcja
50 g ugotowanej ciecierzycy
50 g quinoa
mała cebula
kilka suszonych pomidorów
łyżeczka koncentratu pomidorowego
pół łyżeczki mielonego kuminu
pół łyżeczki mielonej papryki wędzonej/słodkiej
szczypta pieprzu
ząbek czosnku
posiekana natka pietruszki
200 ml bulionu
oliwa
Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić posiekaną cebulę i po ok. 2 minutach posiekany ząbek czosnku. Gdy cebula się zeszkli dodać przyprawy i quinoa, a po minucie koncentrat i bulion. Przykryć i gotować ok. 20 minut, aż cały bulion nie zostanie wchłonięty. Pod koniec gotowania dodać pokrojone suszone pomidory i ciecierzycę. Wymieszać z pietruszką i podawać.
[Listonic]
26 Responses
Ale fajnie to napisałaś. Do komosy nie trzeba mnie namawiać. Testuję wszystkie przepisy z jej udziałem.
skoro z suszonymi pomidorami, to na pewno rewelacja :)
Lo pyszna jest no nie?
Paula no dziadziolek ma inne zdanie ;)
Muszę wreszcie quinoę kupić. Choć po eksperymentach z kuskusem dostałam bana na wszystko kaszopodobne :)
Suszone pomidory stoją w szafie i czekają… czekają… Chyba się już kompletnie zmumifikowały.
Pozdrawiam
Ostatnio odpoczywam od kaszowatych i patrz, kolejna pokusa ;D Dobrze, że przypomniałaś mi o pomidorach bo ostani już kawałek wzdycha w słoiku…Zastanawia mnie to podobieństwo…czyżby charakter? ;D
A to zyskałaś nowego wielbiciela !
Wypoczywaj sobie przyjemnie w rodzinnych pieleszach :)
A podobieństwo to może faktycznie z charakteru…
Usagi kup kup pycha!
Szarlotku charakterek mamy po mamusi ;P
Grażynko a kogóż to? co?
Ten Twój eksperyment muszę wykonać.Pysznie brzmi i wygląda.
Pozdrowienia.
Fajnego masz Dziadka :))
A ta quinoa zaczyna mi się coraz bardziej podobać:)
Psinka śliczna:)
Amber smacznego zyczę :)
Majanko narzekać na dziadziolka nie mogę ;)
dobrze, że Ci dobrze. i smacznie.
a psinek jest uroczy.
tak dobrze, ze już w TRN jestem ;)nawiałam im ;)
:*
To to mi się bardzo podoba! Idę zrobić sobie na śniadanie pyszną zupę jak wklepię przepis to Ci prześlę na pewno będzie Tobie smakować!
prześlij prześlij :) dziękuje z góry :)
ha ha ja tam podobieństwa nie widzę, proszę mnie uświadomić (;
:*
z tym do Herbatnika proszę ;P
O proszę! coś nic nie mówiła, że nie przeczytałam. A tutaj takie rewelacje o dziadku. Może nasz fanklub założy ;)
dziadek chce bardzo cię poznać, ta omdlała cebula i sru bardzo go urzekło ;) i nawet Oczkiem cię nazywa ;)
O proszę! ;) Cóż za rewelacje ;)
no widzisz, mówiłam jedź ze mną ;)
Znaczy w sensie, że się zawstydziłam i się powtarzam, znaczy jąkam ;)))P
no znaczy się rozumiem no nie :P
Fajnie sie was czyta, zawsze! A mnie oczywiscie „sru do garnka” zawsze zwala z krzesla :-)
Piesek kochany, oj, oj :D
nas???
no tak jest nas dwóch, ja i mój brzuch ;)
Oj pomylio mi sie z Pasta rzecz jasna :(
Ale brzuch pozdrawiam!
tak myślałam, luzik ;) :* żółwik :)