W ramach gotowania z zapasów i mojej współpracy kulinarnej z chłopakami z Domowego Survivalu postanowiliśmy przygotować jakąś słodkość. Przecież w gorszych czasach też zapewne będziemy mieli ochotę raz po raz na coś słodkiego.
Ponieważ chłopacy mieli spory zapas mleka w proszku (chyba dzieci planowali) i owo mleko było już po terminie przydatności do spożycia, chcieli je wykorzystać, bo ani oni ani ja nie lubimy wyrzucać jedzenia. Szczęśliwym trafem znaleźli w sieci fajny przepis na batony z wykorzystaniem mleka w proszku. Przepis przypadł mi bardzo do gustu, bo wydawał się prosty (i taki był), a same batony sycące, dzięki płatkom owsianym- to przecież dość istotne w okresie, gdy mamy ograniczony dostęp do jedzenia i musimy dostarczać sobie energii jak najprościej.
Przeterminowane mleko w proszku po „teście łyżeczki” (trochę na łyżeczkę i do buzi ;)) okazało się zdatne do spożycia, a nasza kreatywność spowodowała, że zrobiliśmy dwie wersje smakowe batonów- jedne zgodnie z przepisem z samym dodatkiem smakowym w postaci galaretki pomarańczowej, drugie z galaretką wiśniową i ekstra dodatkiem- gorzkim kakao.
Batony bez kakao smakowały trochę jak cukierki krówki, natomiast batony z galaretką wiśniową i kakao były bardziej owocowe- to chyba przez intensywny smak samej galaretki.
Ogólnie rzecz biorąc batony były proste w przygotowaniu, ale samo wyrobienie składników nie należało do najprostszych. Potrzebna tu była siła, dlatego cieszę się, że ja tylko instruowałam i robiłam zdjęcia. Panowie natomiast walczyli z „ciastem” :)
Batony podobno można przechowywać w nieskończoność…zobaczymy, sprawdzimy za 2 lata ;)
Survivalowe batony na gorsze czasy
- ok. 190g płatków owsianych górskich (1 i 2/3 szkl.)
- ok.220g mleka w proszku (2 szkl.)
- 166g cukru (niecała szkl.)
- 2,5 łyżki stołowej miodu
- opakowanie galaretki owocowej (75g)- my użyliśmy pomarańczowej, a w wersji z kakao-wiśniowej
- 2,5-3 łyżki wody (ok. 45-60ml)
- dodatkowo kakao
W misce mieszamy mleko w proszku, cukier i płatki owsiane.
W garnuszku rozpuszczamy w wodzie miód i wsypujemy galaretkę, ciągle mieszamy do zagotowania. Odstawiamy na chwilę do ostygnięcia i następnie wlewamy do miski z sypkimi składnikami. Wszystko łączymy dość długo wyrabiając, nie jest to łatwe, trzeba mieć trochę siły. My dodaliśmy pod koniec odrobinę wody, bo te suche składniki nie chciały się połączyć- należy dodać ta dodatkową wodę (15ml) pod sam koniec, bo inaczej ciasto od samego początku będzie bardzo lepkie.
Gdy składniki się połączą formujemy 2 batony i układamy je na blaszce do pieczenia wyłozonej papierem do pieczenia.
Pieczemy w 180 st. C. ok. 20 minut. Gdy przestygną kroimy je w grubsze plastry.
3 Responses
Plis, nie „chłopacy”:( Chłopcy lub chłopaki!
Parę lat już minęło. Faktycznie testowaliście je po 2 latach? Czy zostały zjedzone wcześniej?
Ja robię podobne, tyle że na zawody/treningi.
– Puszka mleka skondesnowanego
– Szklanka półtorej płatków
– Szklanka rodzynek, albo żurwawiny.
Mleko trzeba lekko podgrzać, rodzynki sparzyć. Jak rodzynki odciekną, wymieszać z płatkami. Potem całość z mlekiem. Ma wyjść masa spójna i gęsta jak kit.
Do pieca na 180stopni – 20-30minut.
Z reguły taka porcja schodzi w ciągu tygodnia. Turkucie podjadki działają cały czas.
hej, zapytaj najlepiej tutaj: https://domowy-survival.pl/niepsujacy-sie-survivalowy-baton/