Uwielbiam sprawiać ludziom radość, uwielbiam jak z ich twarzy znika smutek, a pojawia się uśmiech, dosłownie upajam się tym widokiem …
Czasem wystarczy uśmiech, czasem przytulenie, a czasem po prostu rozmowa, by pokolorować choć trochę świat drugiej osoby.
Często daję bliskim drobne upominki, bez okazji, tak ot po prostu. Nie są to jakieś drogie rzeczy, od nich jest święty Mikołaj, ja po prostu uwielbiam obdarowywać innych małymi drobiazgami, najczęściej zrobionymi przez siebie.
Są to różnego rodzaju karteczki, które sama wykonuję, jakaś biżuteria, figurki, wszystko oczywiście robione moimi łapkami. Najczęściej są to jednak drobne słodkości, pralinki, ciasteczka czy babeczki. Uśmiech na twarzy obdarowanej osoby i radość z jaką je jedzą są dla mnie bezcenne, naprawdę.
Niestety wiadomo jak jest z czasem, jak większość z Was, i ja mam go bardzo mało, dlatego nie zawsze mogę pójść do kuchni i coś upiec. Zdarza się, że ratuję się gotowymi słodkościami, które same rzucają mi się w oczy. Mała czekoladka w kolorowym opakowaniu, ciasteczko w kształcie misia, czy obłędnie czekoladowe pralinki.
Nigdy nie czekam na jakieś specjalne okazje, okazją może być po prostu spotkanie. Jednak grudzień jest takim miesiącem, gdzie o okazje jeszcze łatwiej. Mikołajki, Wigilia, urodziny wielu moich przyjaciół i bliskich, a także ponure i zimne wieczory, które można rozweselić właśnie w ten sposób.
W tym roku wśród moich podarków króluje Milka Crispello, która wpadła do mnie niespodziewanie pewnego dnia i mi sprawiła ogromną radość. Milka Crispello to czekoladowe kuleczki, swego rodzaju pralinki z pysznym środkiem- czekoladowym lub waniliowym. Mi osobiście posmakowała bardziej waniliowa wersja i tą też obdarowałam bliskich 6 grudnia, czyli w Mikołajki. Mróz za oknem, ponure popołudnie dzięki słodkim pralinkom umiliło cały wieczór. Endorfiny się wydzieliły, a gorąca herbata rozgrzała od środka.
Wam także chciałabym coś podarować, uprzyjemnić te mroźne, jesienno-zimowe dni, telepatycznie zobaczyć uśmiech na Waszych twarzach.
Dlatego mam dla Was drobne upominki, w tym właśnie słodkie pralinki Milka Crispello.
Wystarczy, że opowiesz mi, zainspirujesz mnie swoim sposobem na dzielenie się radością i dzielenie się słodkimi chwilami z bliskimi.
Wyobraź sobie, że jest mroźny, zimowy wieczór (teraz to nie trudne), za oknem pada śnieg, wokół panuje cisza. Jesteś sam/a w domu i czekasz na bliską Ci osobę. Spóźnia się, wiesz, że na pewno będzie zmarznięta, głodna i zmęczona. Jak ją przywitasz, czym ogrzejesz, jak spędzicie wieczór. Jak podzielisz się słodką chwilą spędzając wspólnie ten wieczór.
Zainspiruj mnie!
Prześlij swoją propozycję w komentarzu pod tym wpisem lub ewentualnie na mój adres email aga-aa[at]gazeta.pl. Możesz podac samą odpowiedź, ale wszelkie rysunki, zdjęcia, rymowanki będą również mile widziane. Na Wasze propozycje będę czekać do 19.12.2012 r. do godziny 00:00 i z nich wybiorę te, które najbardziej mnie oczarują. Autorom wybranych przeze mnie propozycji podaruję uśmiech na twarzy oraz:
Najlepsza propozycja- Ekspres T20 TAS2007EE – Fuchsia z zestawem kapsułek i zestawu pralinek Milka Crispello (2 x 150g)
5 równie ciekawych: zestaw składający się z gry planszowej Scrabble Travel (wersja polska), 2 płyt CD Selah Sue (Collectors Edition) i zestawu pralinek Milka Crispello (2 x 150g)
Serdecznie zapraszam do zabawy i dzielenia się Waszymi pomysłami na zimowy wieczór z bliską osobą!
Pozdrawiam Was ciepło i czekoladowo :)
Wpis powstał we współpracy z firmą Milka
46 odpowiedzi
hmm pytanie ciekawe, bo wszystko zależy ile mam czasu na przygotowanie czegoś dla męża :)
jeżeli niewiele to na pewno będzie to grane wino, ale nie gotowiec tylko takie przyprawiane samemu kiedy można wg. własnego gustu przyprawić, jak jesteśmy bardzo wymarznięci to dodaję nalewki wiśniowej ;) sam aromat trunku rozgrzewa – uwielbiam jak ciepło rozlewa się po przemarzniętym „wewnętrzu” :)
jeśli jednak miałabym więcej czasu to zrobiłabym żurek, taki na zakwasie ze swojska białą kiełbasą, wędzonym boczkiem, jakiem (od takiej kurki co trawkę dziobała), z czosnkiem i cebulką ze sporą ilością pieprzu (coby cieplej było)+ do tego swojski chlebuś taki prosto z piekarnika :)
chyba wiem co dziś ugotuję.. będzie jedzenia na najbliższe dwa dni :)
Szanowni Państwo!
Jestem studentką Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie A.Mickiewicza na specjalności Nowe Media. Prowadzę badanie naukowe dotyczące blogów kulinarnych w Polsce. Wszystkich autorów blogów kulinarnych zachęcam do wypełnienia ankiety. Zajmie to Państwu jedynie ok. 1 – 2 minut. Wyniki zostaną zaprezentowane w pracy naukowej dotyczącej charakterystyki bloga jako nowej formy komunikacji społecznej.
Ankieta dla autorów blogów kuliarnych: https://www.ebadania.pl/97797035d63e99d8
Dziękuję za poświęcony czas,
Agata Ornafa.
Dobry wieczór – jestem już na emeryturze lecz od lat stosuję ten sam rytuał jak mąż wraca do domu ,pewnie bardzo banalny.
Mąż ma dużo drugich zmian i wraca do domu koło 22.30 i
-zawsze jest przygotowane pościelone ciepłe łóżeczko
-na stoliku kubek parującej herbaty z sokiem malinowym
– w telewizji ustawiony ulubiony kanał sportowy
– ustawia się mała miseczka różnorodnych bakalii lub domowa skórka pomarańczowa w mocno gorzkiej czekoladzie lub ukochane przez męża „Michałki” albo pokrojony w plasterki marcepanik
A swoją drogą tak jak i Pani uwielbiam robić prezenty- wręcz fanatyczną przyjemność sprawia mi wyszukiwanie ciekawych drobiazgów.Mam kilka znajomych młodziutkich blogerek kulinarno-robótkowych mających małe dzieci i staram się robić drobne upominki szczególnie w okresie świątecznym.Nie widziałyśmy się nigdy,ale uważam te e-mailowe znajomości za bezcenne.
Pozdrawiam z Gdańska – Elżbieta
Ja przygotowałabym kolację przy rozpalonym kominku, do kolacji grzane wino przyprawione korzennymi przyprawami, a na kolację coś równie rozgrzawającego, może chilie con carne? chociaż ktoś może powiedzieć, że to mało romantyczne więc polecam jeszcze kurczaka curry lub jakąs zapiekankę makaronową. Do tego później jakiś miły film oglądany pod grubym kocem w asyście grzańca właśnie :)
Też uwielbiam robić dla znajomych przeróżne kartki świąteczne, czy małe prezenciki :))
wiem :*
Napiszę szczerze, bez fantazjowania o winie, kominku i baraniej skórze, słowem bez romantyzmu bo to nie w moim stylu.
Moja druga połowa nie znosi wina. Wino ma jednak niechybnie właściwości rozgrzewające, zatem przemycam je (wino, nie właściwości) w sosie pomidorowym do pizzy, a pizzę robię, pozbywając się wszelkiej skromności, wspaniałą. Taaak zrobię pizzę. Moje kochanie porównuje każdą pizzę zjedzoną w knajpie do tej mojego wyrobu(ostatnio jadła najbardziej zbliżoną w jakiejś włoskiej knajpce, nie pamiętam gdzie) – no duma mnie rozpiera w każdym razie ale dość tej reklamy :)
A więc pizza. Z sosem pomidorowym. W sosie prócz pomidorów czosnek i wino. Sos leci na obłędne ciasto. W kuchni robi się cieplutko gdyż piekarnik już od pół godziny grzeje na full (250 stopni). Na sos kładę cebulę- tym razem się na prawdę poświęciłam i cebula jest karmelizowana- poza tym boczek, plastry mozzarelli, kilka szczypt chilli w płatkach. Na mojej połowie pizzy orzechy włoskie :) Prosto i sycie.
Kotek wpada cały różowy jak prosiaczek od mrozu i kieruje oczęta na źródło zapachu, czyli na pizzę, która dochodzi w piecu, i którą pochłonie wyrażając zachwyt sowicie. Dla mnie piękniej i cieplej być nie może.
Ponieważ mam nie jednego a trzech chłopaków :) to kilka słów o moich radosnych chwilach z nimi. Z racji tego, że mieszkamy w górach opiszę ostatnią niedzielę, kiedy to moi faceci wrócili zmarznięci z saneczkowych szaleństw. Czekało na nich gorące kakao, które uwielbiają a które rozgrzewa równie dobrze jak inne trunki. Szybko ich przebrałam w suche rzeczy, zawinęłam w koce i puściłam ulubioną bajkę. w międzyczasie zrobiłam przepyszne naleśniki z opiekanym bananem i bitą śmietaną. Po takiej dawce słodkich kalorii odzyskali trochę energii więc mogliśmy wspólnie pooglądać zdjęcia z ich wyprawy na sanki. A ile było przy tym śmiechu i radości to tylko nasza słodka tajemnica …. Kocham Was moi mężczyźni :*
Mój przepis na ciepły wieczór dla głodnego i zmarzniętego Szczęścia? Rozpieścić go!
Zawsze zaczynam od obiadokolacji (biedaczysko, wraca po 20, a nigdy nie zje wcześniej obiadu). Podam przykład dzisiejszych planów: będzie to zupa serowa z grzankami. Później deser w postaci budyniu. Kiedy Szczęście się naje, wysyłam go pod gorący prysznic, żeby się rozgrzał, a ja w tym czasie przygotowuję łóżko i gorącą czekoladę. I to taką prawdziwą, nie mocne kakao ;) Żeby bardziej rozgrzewała, wkrapiam odrobinę rumu, który Szczęście uwielbia. Jak wychodzi spod prysznica, sadzamy się pod kocem w towarzystwie jakiegoś filmu (dzisiaj będą to po raz tysięczny Gwiezdne Wojny), popijamy czekoladę i przegryzamy jakieś słodkości do tego.
Ale myślę, że najbardziej w tym wszystkim cieszy i rozgrzewa Go to, co mnie: bliskość drugiej, ukochanej osoby :)
Nie uraczę mojego Pana niczym innym jak porcją chińskiej gorącej potrawy, to szalenie ulubiona jego kuchnia i gdy wchodząc do domu informuję go, że na obiad naleśniki on pyta …a mięska dziś nie ma? i jak nie ugotować by zrobić mu uciechę gara chińskiej ostrej zupy czy wieprzowiny w sosie ostrygowym mimo, że owoców morza nie znosi…myśli, że wieprzowina jest w sosie sojowym :)i tak się cieszy strasznie, że ciągle powtarza..Ty to jesteś dobra kobieta :)
Gdy za oknem mrozik łapie, Misiaczkowi ciepłe kapcie.
Gorąca kąpiel też wskazana przy lampce pysznego rozgrzewającego szampana.
Po kąpieli w pół rozgrzany kładzie się pod kocyk mój Ukochany.
By Go rozgrzać jeszcze troszkę, piekę kaczkę w pysznym sosie.
Kiedy naje się Kochany to kalorie te spalamy ;)
Moje zgłoszenie leci zaraz mailem :)
doszedł
moje zgłoszenie wysłane, mailik poszedł;)
Aneta Buniowska
Gdy za oknem zimny wiatr dmucha,
a w serce Moje wkrada się zawierucha,
ekspresowo ją rozganiam, by mną nie zawładnęła mania…
Relaksującą muzyką się rozkoszuje, a aromatyczną kawką zmysły czaruje…
Z utęsknieniem czekam na bliskiego mi człowieka…
Czarne myśli rozgonione..serce czeka wytrwale miłości spragnione…
Wtem już słyszę na korytarzu szum…To mój kochany już jest tuż tuż…
Zaparzam kawę na rozgrzanie..Słodką czekoladkę podaje…
-Już jesteś! Tak się cieszę kochanie…
Siadaj..kawki się napij-niech Cię rozgrzeje,
zaraz kolację podam i razem zjemy….
bo obydwoje jesteśmy tej bliskości spragnieni…
-Wyborna wieczerza apetyt mój poskromiła,
teraz mam Ciebie całą dla siebie miła…
W siebie wtuleni, w dal zapatrzeni…jesteśmy sobie przeznaczeni!
E-mail nie działa, a napisałam opowiadanie.. :( Mogłabym prosić o maila dowolnej treści na adres [email protected] ? Wysłałabym wówczas tę odpowiedź! :)
Tak więc mamy do rozwiązania kilka kwestii. Musimy naszego gościa nakarmić, ogrzać i zrelaksować. Kluczową informacje w tym przypadku to, że jest wieczór, gość się spóźnia i będzie zmarznięty.
W pierwszej kolejności należy gościa ogrzać, w drugiej nakarmić. Jednak nie wiemy, kiedy dokładnie gość się pojawi, by mu od razu podać gorący posiłek, dlatego tez będziemy potrzebować czegoś innego na ogrzanie – napoju. Tutaj idealną propozycją będzie whisky a’la herbata. Jako że gość jest zmarznięty wiemy, że nie jest zmotoryzowany (bo w samochodach jest ogrzewanie), więc napić się może. Witamy gościa serdecznym przytuleniem, sadzamy w kuchni, nalewamy mu nieco whisky do dużego kubka, wyciskamy cytrynę, zalewamy wrzątkiem i słodzimy do smaku. Taki napój natychmiast rozgrzewa i relaksuje. Teraz już będzie można spokojnie porozmawiać, szykując w międzyczasie ciepły posiłek.
A co można robić później?
Wszystko, na co tylko się będzie miało ochotę (warto mięć te plany na uwadze podczas nalewania whisky, by aby nie przesadzić ;) )
Pozdrawiam,
[email protected]
Grzańca przygotuję oraz naleśniki z serem i bitą śmietaną,
wystroję powabnie by emocje wzbudzić, w jego oczach być pożądaną.
Będzie także kawa do skreślenia lotto, muzyka? – disco polo,
będę się wykręcać czarować figlarnie i tańczyć dla niego solo.
Nie zabraknie także bigosu smacznego i będzie też wanna czekała
z wodą i ziołami co rozkosznie pachną, tu będę z nim flirtowała.
Jest balsamowanie delikatne ciała i zerkanie prosto w oczy
na drugi dzień rano będzie jak jelonek po pięknej upojnej nocy :)
[email protected]
Dominika Górska: Przywitam zmarzniętą osobę gorąco kawą z wygranego w konkursie ekspresu Bosch Tassimo, włączę romantyczny film i spędzimy jedząc Milka Crispello wspólnych parę chwil!. email [email protected]
Czekając na moją wspaniałą małżonkę na pewno nie spocząłbym na laurach i nie zadowolił się przygotowaniem filiżanki z ciepłą herbatą i kanapki. Używając wszelkich dostępnych mi talentów kulinarnych (nie mam ich niestety zbyt wiele) przygotowałbym dla mojej drugiej połówki kolację z prawdziwego zdarzenia i czekoladowe fondue na deser. Najlepiej wychodzą mi wszelkiego rodzaju makarony i sosy do nich, myślę więc, że postawiłbym na spaghetti ze szpinakiem (moja żona go uwielbia!), a do tego lampka wina. Po kolacji przyszłaby kolej na wspomniane już fondue, czyli owoce moczone w delikatnej mlecznej czekoladzie. Byłoby to idealne zwieńczenie kulinarnych doznań tego wieczora. Od stołu przenieślibyśmy się na kanapę, gdzie obejrzelibyśmy jakąś porządną rodzinną komedię, przy której można by się nieźle pośmiać i przyjemnie spędzić czas. Tak spędzony wieczór rozgrzałby nawet najbardziej zmarznięte członki.
Pozdrawiam, Piotr
[email protected]
dziękuję za propozycję, czekam na kolejne :)
Joanna Sanecka:
[email protected]
Czekając na mojego narzeczonego w domu…nalała bym do wanny gorącej wody, dodała do tego słodki płyn,a w okół wanny porozstawiała świece.
Zrobiła bym dla niego gorącą czekoladę, ale wzięła ze sobą też do łazienki szampana i truskawki.
Gdy wrócił by już do domu przytuliła bym go i dała rozgrzewającego buziaka. Myślę że to wszystko sprawiło by mu ogromną radość i z pewnością rozgrzało GO;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Gdyby to była moja dziewczyna dał bym jej do napicia się gorącej czekolady i gdyby się ogrzała obejrzał bym z nią komedię romantyczną.
Pozdrawiam Konrad
[email protected]
Moja babcia mawiała zawsze-gość w dom-Bóg w dom!Stawiała na stole to co miała w spiżarce ,parzyła herbatę i siadała z gościem do stołu rozmawiając i rozgrzewając go swoim wewnętrznym ciepłem.Takie zachowanie wpajali moi rodzice i nauczyli szczerości i gościnności.Zmarznięty gość dostałby na pewno pyszną jajecznicę po chłopsku,pajdę chleba,dzban herbaty z cytryną.Usadziłabym go przy kominku opatulając ciepłym pledem.Obok na stoliku postawiłabym na pewno jakieś maleńkie co nieco i mam nadzieję,że dalej już byłoby po prostu miło.
[email protected]
Moje ukochane owoce to wiśnie.
Uwielbiam robić sobie tzw. „dzień piękności”
Włączam ulubioną muzykę i …
Zaczynam się od mocnego peelingu z wykorzystaniem pestek wiśni, drobno zmielonych i zanurzonych w miodzie… Następnie maska na ciało i twarz, wiśniowo-czekoladowa, rozkosz dla zmysłu zapachu i smaku:) Potem relaks z pysznym wiśniowo-migdałowym koktajlem i oczywiście podgryzanie świeżych wiśni, gdy maska będzie nawilżać ciało. Potem manicure i pedicure z użyciem lakieru koloru dojrzałych wiśni. Zakładam klasyczną „małą czarną” i wysokie wiśniowe szpilki… Spryskuję się perfumami z nutą kwiatu wiśni… i jestem w raju:)
Czekam…
Wraca z pracy mój mąż i słyszę jego rozanielony głos…
„Aniu, po 14 latach małżeństwa – nadal jesteś dla mnie wisienką na torcie życia…”
A ja odpowiadam: „NATURALNIE, Kotku!”
Polecam! Znakomity nastrój gwarantowany…
Z pewnością będzie słodko…
[email protected]
No cóż żyje się raz. Skoro to na potrzeby konkursu i można wygrać tak fajne nagrody to idę na całość!
Otwieram ostatni słoik malin od mamy. Kto nie jadł nie wie o czym piszę. Kto spróbował , ten pewnie w tej chwili zasypuje moją mamę prośbami o chociaż jeden. A to dla chorej babci, a to do deseru itd.
Otwieram magiczną torebkę lipowej herbaty tworzonej prze mojego dziadka.(oczywiście ostatnią) Tu analogicznie ,kto nie próbował ten nie wie …i tak dalej i tak dalej…
Gotuje wodę na herbatkę. Z malin i lipy tworzę kulinarne arcydzieło. Kto nie pił ten nie wie…
Wyciągam jedyny w swoim rodzaju kaszmirowy koc na specjalne okazję. W kominku już trzaska ogień .Zapalam aromatyczne świece, przygaszam światło. Z głośników leci nastrojowa muzyka. Zamykam oczy , wczuwam się w klimat, czuję jak robi mi się ciepło. Super! Próba generalna wypadła pomyślnie. Łazienka czeka z gorącą kąpielą.
Nagle, skrzypnięcie drzwi. Żona wróciła. Pomagam zdjąć jej płaszcz, biorę za rękę ,prowadzę do salonu. Podaję kubek gorącej herbaty, okrywam kocem. Na nogi wkładam jej ulubione kapcie z królikami Przysiadam się obok. Otulam ciepłem słów. Szepcę do ucha… Obejmuję ją ramieniem. Robi nam się coraz cieplej…
I tu historia się urywa … jedyne co mogę powiedzieć to, że w wannie raczymy się wiśniową naleweczką mojej produkcji, krew krąży coraz szybciej i szybciej, już nie myślimy o mrozie…
Pozdrawiam
[email protected]
W zimowy, mroźny wieczór na początek zaproponowałabym bulion domowy, który rozgrzałby mojego gościa.
Nic tak nie rozgrzewa jak domowy rosół, szczególnie osobę zmęczoną i po podróży.
Mój ukochany uwielbia rosół z dodatkiem ziemniaków, więc ta potrawa na pewno zagościłaby na moim stole.
Z uwagi na późną porę następne danie powinno być lekkie, więc zaproponowałabym sałatkę z wędzonym kurczakiem,ananasem i warzywami.
W mroźny i zimny wieczór zaproponowałabym : herbatę z dodatkiem (np.rumu, whiskey), kawę bądź wino grzane z goździkami oraz przyprawami korzennymi, które zawsze wprowadza nas w pogodny nastrój. Przy dobrym przyprawionym grzańcu, zazwyczaj siedzimy do późnej nocy – dobra muzyka, ciepło, miło i romantycznie.
Pozdr :) [email protected]
Moje marzenie o posiadaniu kominka w mieszkaniu jeszcze się nie spełniło, dlatego przywitanie mojego gościa możliwe jest jedynie przy cieple domowego ogniska w postaci mojej osoby. Nasza ulubiona przekąska na wieczór? Oscypki :) Traf chciał, że mieszkamy w centralnej Polsce, dlatego na wymarzone wieczory możemy sobie pozwolić tylko kilka razy w roku, kiedy jakaś dobra duszyczka przywiezie nam oscypkowy prezent. Udało nam się jednak znaleźć pamiątkę z gór, która przypomina nam górskie wędrówki przede wszystkim te zimowe. Gliniany, ręcznie robiony podgrzewacz do wina. Do kubeczków wlewamy czerwone wino i dodajemy, co tylko dusza zapragnie – pomarańcze, goździki, cynamon czasem nawet wanilię. Podgrzewacze o równie ciepłych zapachach – wanilia, czekolada sprawiają, że unoszący się aromat jest cudowny. A my czekając aż nasz specjał się podgrzeje rozkładamy naszą ulubioną grę – Scrabble. Początkowo gra jest poprawna i poukładana, lecz z każdym kolejnym kubeczkiem naszego specjału dochodzi nam coraz więcej łamańców językowych i konstantynopolitańczykowianeczek. I tak przy góralskim trunku przegryzanym oscypkiem i łamigłówkach językowych mogłyby mijać wszystkie nasze zimowe wieczory.
[email protected]
więc tak, czekam w kuchni w fartuszku z rozgrzanym już piecem ; gdy tylko wchodzi mój zmarznięty ukochany dostaje kolejny fartuszek i tak odziani w naszej małej , cieplutkiej kuchence pichcimy sobie słodkie bezy, czekoladowe muffinki i pomarańczowe pierniczki, oczywiście podjadając co nieco ; tak spędzamy bardzo słodko i gorąco czas ; ciepło piekarnika działa bardzo kojąco , a zapachu unoszące się w kuchni, mają większą moc niż niejedna aromaterapia; przy wspólnym mieszaniu i sypaniu mąki czas upływa również na rozmowie; zakończenie to oczywiście pałaszowanie tych wszystkich frykasów przy kubeczki grzańca… ot jak można słodko i ciepło spędzić zimowy wieczór :)
[email protected]
Ciemno, zimo ale zaraz wraca zziębnięty mąż.
Może zrobię mu niespodziankę.
Nastawiłam więc wodę na ciepłą herbatkę z miodem i cytryną, ale co to!?
Cytryna spleśniała – w sumie nie dziwota, leży tu już od 5 tygodni…no trudno, będzie z samym miodem.
Wyciągnęłam więc słoik i kręcę, kręcę wieczkiem, a przynajmniej próbuje…zakleiło się na dobre.
No cóż sama herbata też jest ok.
Wyciągam ulubiony kubek męża….łup, puk, puk…bęc.
No i pięknie. Sąsiad zaczął wiercić, a ja prawie dostałam palpitacji serca, a kubek…no cóż, a miał być ze szkła nietłukącego.
Będzie herbata w szklance.
No dobrze, ale GDZIE JEST HERBATA?
Super, zapomniałam kupić herbaty.
To już nie jest śmieszne, samej wody mu nie podam.
W takim razie podgrzeje sok w mikrofalówce, też dobry, a jaki zdrowy. „100% smaku” – o kurcze, a gdzie owoce. Znowu nabili mnie w butelkę, a właściwie w karton.
O kurcze…słychać klucz w zamku i co, jak ja go teraz ogrzeję???
Rzucam się więc na niego i daję najgorętszego buziaka w historii…i uciekam.
Mąż właśnie wrócił z kolacji, na której podawali czosnkowe przysmaki….
[email protected]
Z piekarnika wydobywa się obłędny zapach. Wiem, że tarta ze szpinakiem i czosnkiem zaraz będzie gotowa. Jeszcze tylko garstka żółtego sera na wierzch i… gotowe! Ekspres pipkaniem informuje o tym, że kawa jest już gotowa – taka, jaką lubimy oboje, czarna, mocna i słodka. Później dodam do niej szczyptę cynamonu i może… a niech mnie, zaszaleję!… kieliszek rumu. Tylko dla lepszego krążenia krwi, rzecz jasna! Choinka delikatnie miga światełkami. Zbieram spod jej gałązek masę porozwijanych sreberek po cukierkach, najwidoczniej mój mały Żarłoczek znów miał słodkie posiedzenie pod drzewkiem. Na szczęście gałązki choinki są już dziś bezpieczne, Wojtuś śpi i obudzi się dopiero rano, głodny i spragniony smażonego jajka.
Romantyczny wieczór?
A gdzie!
Takie rezerwujemy sobie na szczególne okazje, a wtedy Wojtuś zostaje wysłany do babci, ja nie gotuję, ale zamawiamy sobie coś do domu, coś nieznanego i nowego, otwieramy butelkę wina z piwnicznych zbiorów mojego dziadka.
W takie powszednie, codzienne, zwykłe wieczory po prostu jemy razem kolację, wypijamy kawę, potem oglądamy razem jakiś film czy serial. Lubię to. Tak zwyczajnie pobyć ze sobą. Leniwie otulić się kocem, pogryzając jakieś orzeszki czy ciastka, bezmyślnie patrzyć na szklany ekran.
W domu jest ciepło.
Za to na zewnątrz… Syberia, jak nic! Wiatr wieje złowieszczo, otrzepując z gałęzi resztki roztopionego śniegu. Dziś znów padał deszcz, tworząc na ulicach i chodnikach buroszarą chlapę, rozbryzgującą się na wszystkie strony przy każdym kroku. Nienawidzę takiej pogody! Bałwan w ogródku smętnie przekrzywił się w lewo i tylko milimetry dzielą go od ostatecznego upadku…
Ale jest!
Przekręca się klucz w drzwiach.
-Co się dzieje na dworze, przejść nie idzie! Jakiś debil prawie mi się władował w tył na rondzie. – I przyszedł. Moja zrzęda, moja maruda, mój… mąż. Wchodzi cięzko do kuchni i siada na krześle przy stole.
Nie, właściwie to nie siada. To takie bezwładne osunięcie się, połączone z efektownym klapnięciem na siedzisko na koniec.
Pociąga nosem. Wiem, że czeka, jak co dzień, na coś smacznego. Bogu dzięki, lubię gotować. Zmieniłam jego gusta kuchenne z „ziemniaki-mięcho-surówka-codziennie” na bardziej wyrafinowane, nastawione na eksperymenty. I tak dzisiaj stawiam przed nim pięknie zarumieniony kawałek tarty szpinakowej z fetą.
-Bez mięsa? – śmieszy mnie ten jego bezradny ton.
-Ale z serem. – odpowiadam i obserwuję, jak pierwsze kęsy wędrują do ust. Nie krzywi się, ale czym prędzej nabiera więcej. Jest dobrze.
-Znajdzie się jeszcze kawałek? – pusty talerz lśni czystością, ale w jego oczach widzę apetyt na więcej.
-A i owszem. – dokładam kolejną słuszną porcję.
Później pijemy kawę, ale to już w naszym małym salonie, przy wieczornych wiadomościach. Lubię ten nasz rytuał. Mąż po drodze zgarnie z grzejnika swoje ciepłe kapcie, które codziennie tam kładę, by ogrząły jego przemarznięte nogi, zajdzie do sypialni, żeby narzucić dres i gruby sweter, i dopiero wtedy zasiądzie na swoim miejscu na kanapie, by z oburzeniem komentować postępki polityków z telewizji.
Dzisiaj kawa bez rumu. Ale mam coś innego. W szafce w kuchni spoczywa butelka nalewki wieloowocowej, jaką dostałam od mojej babci. Kończymy kawę, tradycyjnie odnoszę kubki do kuchni, a przynoszę jakieś łakocie na wieczorne posiedzenie przed ekranem. Dzisiaj jakieś czekoladki, ciasteczka – kupione, bo nie miałam nastroju na pieczenie. Do tego, dla rozgrzania, dwa kieliszki gęstego, lepkiego płynu o pięknym, czerwonym zabarwieniu.
-Uuu… grzeje… – śmieje się mąż i czym prędzej ściąga z siebie gruby sweter. Nalewam jeszcze po jednym kieliszku i pieczołowicie chowam butelkę. Na inną okazję, może bardziej…. romantyczną?
Znów wpatrujemy się w telewizor. Wiem, że za góra dwie godziny będę musiała Miśka siłą zwlekać z kanapy, na pół uśpionego, pod prysznic, no i do łóżka:)
[email protected]
Brr… Niestety tego mroźnego, zimowego wieczoru wcale nie muszę sobie wyobrażać – dziś jest właśnie taki :/ ciężko w sumie nazwać go wieczorem, przecież dopiero po 17.
Ciemno, zimno – bardzo nie lubię takich dni. Dziś miałam to szczęście, że nie musiałam nigdzie wychodzić. Miałam cały dzień dla siebie w związku z tym upiekłam górę ciasteczek korzennych i je ładnie dekorowałam, to bardzo odstresowujące zajęcie.
Wracając do tematu… wyobrażam sobie, że mój narzeczony się spóźnia. Nie jest to w sumie niczym dziwnym w taką pogodę – nieodśnieżone drogi, korki, nie daj Boże jakaś stłuczka i zablokowana droga.
Jestem małą kurą domową, zawsze czekam na ukochanego z obiadem, więc jest do tego przyzwyczajony. Gdy jednak wraca później z pracy jest tak głodny, że nie zdąży się rozebrać a obiad już cały zjedzony. Tak, już trochę się rozgrzał. Nie obejdzie się jednak bez herbaty, której oboje jesteśmy wielkimi smakoszami. W taką pogodę najlepiej sprawdzi się herbata z cynamonem i goździkami, która ma działanie mocno rozgrzewające. Do tego podałabym mu wielkie, najpiękniej udekorowane ciasteczko korzenne w kształcie serca. Jest tak piękne, że szkoda je zjadać, dlatego je chowa i pałaszuje inne ;)
Wchodzimy pod kocyk, mocno się przytulamy i sączymy gorącą herbatę. Do tego soczyste pocałunki i oboje jesteśmy rozgrzani ;)
[email protected]
Myślę, że sam wystrój mieszkanka, od razu rozgrzeje mojego chłopaka. Jasna drewniana podłoga, mięciutki dywanik, ściany w piaskowym kolorze, zdjęcia z wakacji, i piękne egzotyczne roślinki. Można poczuć się jak na dzikiej, gorącej plaży. Wystarczy tylko nieco podkręcić ogrzewania i wyobraźnię :). Sam wystrój jednak nie wystarczy i trzeba wziąść się ostro do pracy. Na pierwszy ogień idzie przygotowanie czegoś na ząb. Hmmmm. Może jego ulubiona przekąska. Kawałki piersi z kurczaka, faszerowane suszonymi śliwkami, morelami i figami. Zawinięte w plastry chudziutkiego boczku. Zapiekane lub grillowane. Do tego pyszny deser np. gruszka w winie z czekoladą i cynamonem. W mieszkanku cieplutko, jedzonko czeka sobie w piekarniku. Teraz czas pomyśleć o czymś do picia. Tutaj również mamy szerokie pole do popisu. Tradycyjna już herbatka z sokiem malinowym własnej roboty lub z odrobiną rumu. Grzaniec z goździkami lub gorąca czekolada. W zależności od okoliczności na coś trzeba się zdecydować. Obstawiam jednak grzańca – przynajmniej w celu zaspokojenie pierwszego pragnienia i lepszego trawienia kolacji. Mamy już wszystko, aby ogrzać ciałko naszego ukochanego mężczyzny. Ale jeśli jest bardzo, bardzo zmarznięty przydałoby się jeszcze coś dla ducha. Więc ekspresowo doprowadzam swoje włosy i ciało do porządku. Wskakuje w jakieś fajne ciuchy. Skoro planujemy wieczór w tropikach to może jakaś letnia, seksowna sukienka. A zresztą co tam jak szaleć to na całego, kostium kąpielowy i pareo będzie chyba bardziej odpowiednie. Jestem pewna,że po takich przygotowaniach mojemu ukochanemu zrobi się piekielnie gorąco, a jego serduszka zalej fala ciepła.:)
z wrażenia zapomniałam o mailu: [email protected] :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Mrozy za oknem już się rozkręciły niesłychanie,
A więc na zimowy wieczór w mojej główce scenariusz powstanie.
Będę scenarzystą i zarazem reżyserem,
Tak jak połączenie klusek z serem.
Szczegóły muszą być zapięte na ostatni guzik
Aby potem był już po prostu luzik.
Akcja w łazience się toczy
Jej wnętrze na ten wieczór męża zaskoczy.
Choć łazienka jest małej wielkości ,
klimat rozpali nas do czerwoności.
Od drzwi wejściowych płatki róż będą rozsypane
Oczywiście do samej łazienki kierowane.
Świec w łazience kilka będzie,
Wieczór charakter zmysłowy mieć będzie.
Obsada będzie znakomita,
Ja i mąż – hehe elita.
Główną rolę zagram ja Alicja,
I pomoże mi mąż Paweł – małżeńska koalicja.
Relaksująca kąpiel nasze ciała rozgrzeje,
A lampka własnego robionego wina nasze usta roześmieje.
I obok wanny na specjalnym stoliku,
Na porcelanowym talerzyku,
Różne składniki na wykałaczkach będą „nabite”.
W ustach mąż będzie miał samą elitę.
To koreczki tak zwane,
Przez męża uwielbiane.
Pomidor, żółty ser, szynka- wędlina
Oliwka , melon i figa ale będzie męża mina.
Nagle zawiążę mężowi szalikiem oczy,
I taki koreczek do Jego ust „wskoczy”
A potem namiętny masaż go zauroczy.
Moje dłonie zdziałają cuda,
Zmęczone ciało męża rozprężyć się uda.
I wtedy czas dla naszych kubków smakowych będzie,
Na słodkości – truflowe niespodzianki chwila będzie.
A potem co będzie ??
Po słodkościach kalorii ubędzie.
Taki wieczór przyjemny byłby niesłychanie,
Może kiedyś tak się stanie ??
Alicja Śnieżek
[email protected]
W drzwiach go witam czułym uściskiem mych dłoni rozgrzanych,
gładzę policzki, całuję usta,robię masaż dłoni tak mrozem zszarganych.
Niech czuje, że czekałam, że tęskniłam, chwil tych wyczekiwałam,
że nic się nie zmieniło, odkąd się w nim na zabój zakochałam.
A potem synek podbiegnie i czapę zerwie z głowy tatusiowi kochanemu,
przytuli, pogłaszcze, całusa da przybyszowi, niczym bałwanek zmarzniętemu.
Następnie wesołe harce, okrzyki radości,zabawa na całego,
ja w tym czasie przygotuję kubek ulubionego kakao rogrzewającego.
A potem na stół wkroczy golonka w kapuście, danie rozpalające każdego faceta,
goloneczkę bez wyjątku kocha mięczak, fajtułapa,i umieśniony atleta.
Po tym posiłku kocykiem go nakryję i mocno przytulę, a w środek synek się wgramoli,
i będziemy się cieszyć we troje, tym wspólnym wieczorem do woli.
Zza pleców pudło czekoladek wyciągnę,dodam chwili rozkoszy,zaskoczę ich mile
słodycz, miłość, ciepło rodzinne…oto przepis na wspaniałe,rozgrzewające chwile.
I mój adres: [email protected]
Gdy moja ukochana wieczorowaą porą się zjawi,
Mój ciepły pocałunek humorek jej poprawi,
Zrobię jej kąpiel lawendą pachnącą,
I ciepłą herbatkę rozgrzewającą,
Później podam jej ręcznik mięciutki,
Zarzucę na ramiona szlafrok milutki,
Założę jej na nogi ciepłe kapciuszki,
I posadzę na kanapie, gdzie mięciutkie poduszki!
Na stole będzie czerwone wino stało,
A obok risotto pięknie pachniało,
Zapalę ze dwie świeczki dla nastroju,
I będziemy się delektować w błogim spokoju,
Lecz potem przyniosę deser z czekolady,
Rozleję do szklanek słodkiej lemoniady,
Na puszystym dywanie się rozłożywy,
I wesołą komedię w tv włączymy!
Będziemy małe ciasteczka zajadać,
Wesołe historie sobie opowiadać,
I będziemy tak siedzieć przytuleni,
Aż zrobi się ciemno i … zaśniemy;)
[email protected]
WEDEL tak po prostu na 100% prosto z mostu
[email protected]
Zima. Mam ochotę przygotować coś dobrego i pożywnego.
Mam nadzieje, ze moimi zmarzniętymi i bardzo głodnymi gośćmi byliby moi rodzice, którzy mimo zimna, śniegu, niepogody postanowiliby mnie odwiedzić.
Może zaczniemy od czegoś małego na ząb, czyli pierwszy głód.
Np ZAGRYZACZKI, a robi się je bardzo prosto:
5 białek
25 dag mieszanki serów żółtych i pleśniowych
1 średni seler
pieprz cayenne
sol
Seler umyć, obrać i zetrzeć na tarce z dużymi otworami. Białka ubić na
sztywna piane, wymieszać z serami i pieprzem cayenne. Na rozgrzany
tłuszcz kłaść łyżką porcje pianki i smażyć z obu stron na zloty kolor.
Wiem, ze tata miałby ochotę na wiele zagryzaczkow, ale mama by go hamowała, aby zachował miejsce na następne danie ;)
Myślę, ze siedzielibyśmy razem w kuchni, bo tak najwygodniej i najprzyjemniej.
No i rozmawia się najfajniej i najszczerzej.
Kiedy rodzice schrupaliby już przystawkę to czas na:
DG – czyli:
danie główne: zapiekanka z wielu warzyw, m.in fasolki szparagowej, papryki, kalafiora, ziemniaków i wieprzowiny. (Jakieś mięso trzeba tatkowi zaserwować – rzucić haracz żołądkowi ;)
Pewnie po daniu głównym mama podziękowała za jedzenie i poprosiła deser w naparstku (jak to zwykle ona)
A co na deser: może znów przekupimy serce taty. Proponuje zmiksowany na gładką masę ryz z kasza manna z dodatkiem słodkiej śmietanki, cynamonu, wanilii i rodzynek?
Do picia podałabym wino do DG, woda z gazem w razie potrzeby, herbata karmelowa po deserze…
Taki wieczór z rodzicami, spędzony razem, kilka godzin przy wspólnym stole, jedząc smaczne jedzenie, rozmawiając – byłby moim wymarzonym.
kodle
[email protected]
Przywitam go kubkiem podgrzanym imbirem w kubku gorącej wody z dodatkiem łyżki miodu, tak aby ukochany się nie przeziębił a przy okazji wypił coś smacznego. Następnie rozłożylibyśmy łóżko a na nim grę Monopoly, do tego na przegryzkę podgrzane jadalne kasztany. Na koniec dnia idealnie byłoby wypić grzane wino z orzechami rodzynkami i przyprawami. Tak aby rozkosznie rozgrzał przed błogim snem.
Dominika Janusz
[email protected]
Wieczory staramy się spędzać różnorodnie.Opowiem o jednym takim. Niezapomniany wieczór z ukochaną osobą można spędzić w …łazience , dlatego że tam znajduje się bardzo dużo seksualnej energii. Żebyś wieczór był udaną niespodzianką muszę do niego przygotować się staranie.
Na początek trzeba posprzątać wszystkie buteleczki , maseczki z półek ,żebyś potem ich nie zbierać po całej łazience i nie denerwować się.
Po drugie kupić różne aromatyczne świece, masła do ciała,balsamy. Najlepsze do tego zapachy pomarańczy, grejpfruta lub lawendy. Wszystko ładnie przygotować , rozstawić świece i inne potrzebne rzeczy na przykład do masażu erotycznego, włączyć romantyczną muzyczkę,wziąć szampan, truskawki, czekoladę.
Najważniejszą niespodzianką byłby czekoladowy body-art, zamiast farb używalibyśmy roztopioną czekoladę. Będziemy z kochanym malarzami, a zamiast papieru nasze zakochane ciała i duszy.
I nic więcej nie pozostaję jak pogrążyć się w świat miłości i namiętności!!!
To jeden z oryginalnych nie banalnych wieczorów , które powinni być w każdym małżeństwie.
vikkaj
[email protected]
Dziś pierwszy raz tej zimy pada prawdziwy śnieg,tzn. Taki, który nie topi się, zanim jeszcze na dobre spadnie na ziemię. Sypie intensywnie od samego rana, pokrywając szare ulice miasta śnieżną pierzyną. Mimo mrozu na zewnątrz, w domu panuje przyjemne ciepełko, a w powietrzu roznosi się cudowny zapach jego ulubionego ciasta drożdżowego z rodzynkami i kruszonką, niedawno wyciągniętego z piekarnika. Spoglądam na zegarek, M. powinien już być, ale nie martwię się. Na pewno są korki – śnieg w grudniu jak zwykle zaskoczył drogowców. W domu panuje mrok, specjalnie nie zapalam światła i siadam na parapecie by przyjrzeć się płatkom śniegu wirującym w szalonym tańcu , w świetle latarni. Tak sobie myślę, że w taki wieczór jak dziś fajnie byłoby usiąść w przy kominku, w drewnianym domu gdzieś w Bieszczadach. Ale zamiast domu w górach i kominka, jest tylko mieszkanie, jedno z kilkudziesieciu w wielkim bloku w centrum miasta… Z rozmyślań wyrywa mnie zgrzyt klucza w zamku, w przedpokoju zapala się światło. Wychodzę mu na spotkanie i od razu dostaję mroźnego buziaka na powitanie. Jego nos zimny jak sopel lodu i zmarznięte policzki na chwilę stykają się z moją twarzą. Biorę w ciepłe dłonie jego zimne policzki, a na ustach składam gorący pocałunek.
-Prawie zamarzłem – stwierdza.- Trzeba mi udzielić pierwszej pomocy – 30 uścisków i 2 razy usta-usta – mruga do mnie oczkiem i skrada drugiego całusa.
-Zaraz cię rozgrzeję – mówię z uśmiechem. On rozumie aluzje, uwielbiamy te nasze dwuznaczności.
Kroję ciasto i przygotowuję gorącą czekoladę, z cynamonem i chili, a po chwili siedzimy oboje na kanapie, wtuleni w siebie. M. czyta na głos kolejny rozdział książki, a jego spokojny ciepły głos zakłóca tylko odgłos wiejącego za oknem wiatru. Swoją stopą, ubraną w grube wełniane skarpety ze skandynawskim motywem głaszczę jego stopę. Owe skarpety, wydawać by się mogło, że zupełnie nieseksowne, nabierają całkiem romantycznego charakteru, jeśli twoja druga połówka ma na stopach identyczne ;-). Słyszę jego głos, ale nie słucham książki, lecz wsłuchuję się w bicie jego serca. W tym momencie nie istnieje ani zima za oknem, ani problemy ani praca… Jest tylko ta chwila, kiedy on jest dla mnie całym światem. M. odrywa się od czytania.
– W ogóle nie słuchasz…
– Słucham – odpowiadam. – słucham bicia tego serca.
Odkłada książkę na bok, a ta po chwili spada na podłogę. M. wspiera się na łokciu i pochyla nade mną, z lekkim uśmiechem na twarzy:
-I?
-Dobrze, że jesteś, wiesz?
M. uśmiecha się bardziej, a w jego oczach pojawia się łobuzerski błysk. Wiem, co to oznacza.
-A wiesz, że masz w kącikach ust czekoladę? – pyta całując mnie czule…
No cóż, ponoć czekolada to afrodyzjak, a rozgrzewać najlepiej się w ruchu, zwłaszcza jeśli jest to namiętne uniesienie.
Anna R.
[email protected]
Serdecznie dziękuję wszystkim za zgłoszenia! :)