Tak sobie spędzam ten przedświąteczny czas w tej swojej klice z jednym oknem i harmonijkami i tak błądzę myślami co by tu zrobić smacznego, nowego i zapisanego do wypróbowania.
Mozarella jeszcze jest, tak tak, mimo że ją jem to ona nie znika. A to cwaniara jedna! No bo co, ja jedna, a kuleczek w pudełeczku bez licha, a mi 3-4 na jedno danie stykają :)
I tak błądząc po zapisanych stronach natrafiłam u Notme na proste, szybkie i zapowiadające się smacznie danie (zresztą które danie u Notme nie wygląda apetycznie? No pytam które?). Tak, natrafiłam na penne tre colori! Jednak pojawił się mały problem, a nawet dwa! Świeża bazylia, dobre sobie skąd ja ją wezmę w tym wypierdkowie na końcu świata? No nie wezmę znikąd, nie da się ukryć faktu. No trudno, suszoną sie poratujemy. Jednak został jeszcze drugi problem…oliwki! Toż przecież ja ich nie znoszę, ble, a fufu. Co z tym fantem zrobić? Nic, po prostu zrobić jeszcze jedno podejście do oliwek. Tak jak oczko, robiło kilka podejść do curry i do pana pora, to i ja mogę zrobić podejście do oliwek. Jeśli Oczku sie zmieniły smaki, to i może mi? Ha! Zmieniły się i oliwencje, czarne jak smoła, mi posmakowały. Mam nadzieje, że nie tylko ten jeden raz i nie z powodu, że były perfidnie podkradzione z ojczymowskiej półki ;-)
No dobrze, dobrze, ale przejdźmy do sedna sprawy, a mianowicie do przebojów z moim, znaczy się z Notme penne.
Penne nie miałam, znaczy babcina szafka nie miała, więc wzięła makaron o tajemniczej nazwie Taglatelle mosse lub jak to woli Fale nr 45. Wzięłam go aż 60g i ugotowałam w bulionie z oliwą z oliwek i ziołami. W czasie gotowania na patelni zeszkliłam pół cebulki pokrojonej w półplasterki, po czym wrzuciłam na patelnie pokrojone w czarne obrączki podkradzione oliwki, sztuk 5, co by na pierwszy raz nie szaleć. W międzyczasie pokroiłam w zgrabne kawałeczki pomidora (tak tak, nie było w sklepie/ach małych seksownych) i dorzuciłam do cebuli i oliwek. Następnie dodałam to tej mieszanki ugotowany makaron, sypnęłam suszonej bazylei i przekrojone na połówki małe mozzarelki. Zamerdałam, przypieprzyłam i wyrzuciłam szybko na talerz, bo ojczym pożądającym wzrokiem na to spoglądał. Uciekłam do mojej klitki i zajadałam ze smakiem :)
Jak widać dorastam (w końcu!) i smaki się zmieniają, oliwki rulezzz ;)
Makaron z pomidorami i mozzarella
Składniki na 1 porcję:
- 60 g makaronu
- 4 kuleczki mozarelli (ok.20g)
- 5 czarnych oliwek bez pestek
- kilka małych pomidorków koktajlowych lub jeden cały
- mała cebulka
- łyżka oliwy
- pieprz, sól, bazylia
15 odpowiedzi
No i nie ma jak inwencja twórcza – tutaj zmiana, tam modyfikacja i mamy fajne danie :)))
Buziaki w przerwie między jednym bieganiem a drugim :) Ufff, padam na pyszczek :(
Tiliuś zwolnij, bo umknie Ci czar okresu przedświątecznego :*
No prosze jakie apetyczne danie Ci wyszlo. Tworczosc kulinarna zawsze jest w cenie.
Aga jakze mi milo ze podkradlas przepis. :) Kradnij ile Ci sie tylko zmiesci. ;))) Zmienilas wyglad makaronu i pomidora, ale mysle ze nie stracilas nic na smaku, :) moze troszeczke na bazyli ale suszona jest bardziej wyrazniejsza i tez dobra. :) Ciesze sie ze polubialas oliwki, ja tez mialam taki okres jak tu, szczegolnie samych nie jadlam ale potem jakos powoli smaki mi sie tez zmienily. :)
Pozdrawiam cieplo! :)
Notem :*** pomysł na koreczki też podwinę ;)
O! widzisz! rób podchody, rób! Może i do kaparów się kiedyś przekonasz ;))P
A w ramach zadania domowego–> jak już wrócisz do Piernikowa, po krzaczka bazylei do sklepu marsz! ;) Smak zupełnie inny Ci wyjdzie :))
buziaki
ps. kradzione podobne nie tuczy- to tak gdybyś się wagą martwiła, albo coś ;))P
tia jo, już mam taki plan, ale coś czuję, że nie posmakuje mi, bo ja z zieleniną nie ten tegos ;p
fajnie jakby nie tuczyło ;p
A tak w ogóle to fajny talerz :))
A ja uwielbiam oliwki! :))) Lubię takie dania – proste i pyszne :)
A bazyliowy zapach kocham !:)
Ciesze sie,ze zasmakowały Ci oliwki.
Pozdrówka :)
Oliwki też lubię, choć przedkładam zielone nad czarne, najlepiej nadziane papryką jeszcze. CZasem wyjadam prosto ze słika w ramach kolacji, bo ja leniwa przecież jestem ;)P
zemfi a no fajny, ale niestety tego nie mogę Ci sprezentować bo to hrabianki mamy talerz- ma całą taką zastawę, w Germani kupione :)
Ubolewam przeokrutnie ;))P
A tak na serio- no przeca nie będę Cię ze wszystkich talerzy ograbiać ;)
Juz nie moge sie doczekac jak Ci oliwki w pingwinkach posmakuja. :)
Pozdrawiam! :))
pewnie wyjdą pingwinki-pokraki ;)
Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć po prostu „Mniam!”. Mówi to makaroniara pełną gębą. ;-)