Makaronowo – Czekoladowy weekend w stolicy :)

Ponownie stolica przywitała wieś otwartymi ramionami, ponownie princeska spędziła wspaniały weekend z dwoma kwoczkami i jednym rodzynkiem, ponownie było gotująco, pijąco i upojnie ;)
Dopiero co weszłam do domku, zmarznięta, bo nie miał kto przypilnować pogody jak mnie nie było i moje miasteczko zasypało białym puchem. Właśnie popijam gorącą kawę i z tęsknotą wspominam Latte Macchiato Tiliowego S.

Stepper do mnie krzyczy, że mam go w końcu użyć, bo po tym weekendzie już w ogóle w drzwi się nie zmieszczę, ale grumko wywołał do tablicy i trzeba zdać najpierw relacje z wyprawy:)

Ale co tu opisywać skoro wiadomo, że było niesamowicie, jak zawsze z moimi kwoczkami. W piątek było zakupowo- jedzeniowo. I w Organicu byłyśmy, i w Kuchniach świata, i też na Hali Mirowskiej. Łosoś został kupiony i na obiadek przez Tilię zrobiony, a do tego makaron w pysznym sosie cytrynowo- limonkowym. Po obiadku była pyszna kawka i wieczorne ploty przy winku do później nocy, która była stosunkowo nieudana, bo Oczko zasnęło bardzo szybko ;)

W sobotę ruszyliśmy na słynny Jarmark produktów regionalnych w Blue City. My z oczkiem ze szczególnym podnieceniem, bo był to nasz pierwszy raz. Jakich pyszności się tam na próbowałyśmy, ile zapachów wchłonęłyśmy, ile ładnych panów (w sumie dwóch) widziałyśmy (znaczy ja ;) ) i ile pyszności kupiłyśmy. No właśnie co do tych pyszności, ostrzegam na stoisku z oscypkami, mi się podeschnięty trafił :(
Później jak to u bab bywa zakupy były, tylko dla Oczka udane, majtoszek to sobie na kupiła co niemiara, ale myślę że to nowe oczka tak na nią zadziałały ;) Bo Oczko nam metamorfozę przeszło i w wampa się przemieniło, teraz rzuca kuszące spojrzenia ślicznymi, delikatnie podkreślonymi Oczkami :)

Na obiadek Tiliuś zrobiła makaronik Soba na szpinaku i łosoś, tak ten weekend było nie tylko czekoladowy, ale też makaronowy ;) Kawka oczywiście po obiadku była z panna cottą ala straciatella , a później pidżama party!!! Niektórzy bawili się bardzo upojnie, dziś mniej, a chichów i hahów było jak nigdy :) Nawet Tiliowej kotce się udzieliło i w nocy zaczęła w kuwecie tańcować ;)

Jednak prawdziwie uroczyście było dziś rano. Gdy Oczko zwlokło się już z łóżka, Tilia podała swoje weekendowe dzieło, a mianowicie Croissanty z czekoladą („Francuzki nie tyją” str. 179). Dzieło Tiliowe, bo nie ma co udawać i przyznać się do grzechu, ale w ten weekend my z Oczkiem więcej jadłyśmy (i piłyśmy) niż gotowałyśmy, Tilia tym razem była głównym kuchcikiem. Rogaliki wyszły pyszne, mocno czekoladowe i niezwykle kruche. Nawet ja zjadłam 2 :) Hohoho co to było za śniadanie.

Niestety czas zleciał szybciej niż szybko (nawet w weekendowej piekarni nie dałyśmy rady wziąć udziału :( )i trzeba było pakować pupcię i do domku wracać (jeszcze raz ktoś zamknie metro gdy ja wracam do domu to mnie popamięta ;) ). A teraz pozostaje odliczać dni do kolejnego spotkania 3 czarodziejskich ptaszyn (kurczaka i 2 kwok ;) )

p.s. o przepisy do Tilii uderzać ;) jak mi prześle to umieszczę ;)

Podziel się
Facebook
Pinterest
Powiadom znajomego

29 Responses

  1. Hihihi, no Kurczaku Princeskowy to smaczną relacje napisałaś, a ja pewnikiem dziś też będę wspominki sobie urządzać, ale mam dziś trochę po lekarzach i rehabilitantach biegania :) Ale smacznie mi się zrobiło i wesoło, jak sobie pidżama party przypomniałam i od razu lepiej na kręgosłupik się zrobiło :)))

    Buziale cieplutkie :***

Dodaj komentarz