Pora na kolejną relację z wyprawy do jednego z warszawskich lokali biorących udział w plebiscycie „Korona Smakosza”.
Poprzednio testowałam lokal z kuchnią polską, teraz przyszło na kuchnię japońską, czyli ukochane sushi.
Wybór lokalu nie był trudny, dlatego, że byłam już kiedyś w tej „suszarni”, ale na ulicy Towarowej. Teraz odwiedziłam „Wook & Sushi” na ulicy Słomińskiego.
Po długich poszukiwaniach miejsca parkingowego (koszmar) i ominięciu policjantów w kaskach (tego dnia „świętowaliśmy” odzyskanie niepodległości;) ) dotarliśmy na miejsce.
Lokal bardzo przyjemny, nastrojowy i duży, ale pusty. Kilka osób się przewinęło w czasie naszego pobytu, ale tłumów to nie było.
Szybko zamówiliśmy ulubione maki i coś do picia. Te ulubione maki to:
Hosomaki z łososiem
Hosomaki z omletam
California maki z „krabem” i awokado
Maki z pieczoną maślaną, serkiem philadephia i ogórkiem
A do picia wzięliśmy sok jabłkowy i zieloną herbatę, niestety jaśminowa się skończyła.
Nie musieliśmy długo czekać, jak na stół wjechała fantazyjnie przystrojona deska z kolorowymi rolkami. Bardzo mi się podobało to przyozdobienie całości, takie warzywne origami. Ładnie to się prezentowało i do jedzenia zachęcało…
Ogólnie nie mogę narzekać, nie pożałowano nam serka w makach, ale…ryż dziwnie smakował. Dla mnie był jakiś taki rozgotowany, dla LLordzika suchy. Albo to wina samego ryżu, albo nie wiem, może był wczorajszy ;) No, a w moich makach z pieczoną maślaną zamiast ogórka miałam awokado. Afery nie robiłam, LLordzika też o tym fakcie nie informowałam, bo wiem jak się stresuje, że jeszcze będę wojować ;) Wasabi było wystarczająco dużo, jednak czuć było takie małe grudki, no proszek no, ostre też nie było…ale nie narzekam, jadałam gorsze ;)
W sumie specjalistką od sushi to ja wielką nie jestem, często je jadam, wybredna jestem, ale rzadko kiedy uważam się za speca od czegokolwiek. Myślę jednak, że złe nie było, bo zjadłam całą moją porcję, a bywało, że odmawiałam jedzenia jak coś mi nie pasowało (wtedy wszystko wpadało do LLordzikowej paszczy ;) ).
Ponieważ jesteśmy wzrokowcami, a na stoliku stała ulotka domowej szarlotki z lodami, nie mogliśmy się nie skusić. Na stół wpadła więc jeszcze porcja bardzo smacznej szarlotki z lodami i bitą śmietaną oraz kawa cappuccino- tym razem z ekspresu, nie jak poprzednim lokalu- Mokate z torebki ;)
Moje uwagi: kelnerka powinna baczniej obserwować co się dzieje na stole i że można już sprzątnąć brudne naczynia. A z kolei naczynka na sos sojowy mogłyby być troszkę szersze, bo futomaki z trudem się mieściło (my nie maczamy sushi w sosie sojowym, my ten sos prawie pijemy z sushi ;) )
Pora chyba na ocenę, tak jak poprzednio ocenię w skali 0-9 ( w tylu kategoriach są oceniane lokale w plebiscycie Korona Smakosza) i dam 6 punktów. Niestety ten ryż bardzo obniżył ocenę. Czy polecam, chyba nie, znam lepsze suszarnie.
—-
Wpis powstał we współpracy z firmą MAKRO Cash&Carry
5 Responses
Dobrze wiedzieć, tez byłam kiedyś w jednej z warszawskich, w której mi nie smakowało… i na pewno tam nie wrócę. Ryż był jakiś dziwny, tak samo jak tu… Wiem, że to duża sztuka. sama robię raz na jakiś czas i nad ryżem muszę jeszcze popracować. Niedługo wrzucę kolejnego posta o robieniu sushi… :)
Ja bardzo rzadko robie ale obiecalam sobie opanowac ta sztuke :-)
Po sushi przyjdzie na pewno niedługo czas na Twoje ulubione świąteczne przepisy … dlatego chciałam Cię prosić o poparcie apelu jaki umieściłam na swoim blogu…proszę w nim innych blogerów o umieszczanie informacji o niezwykłym projekcie jakim jest SZLACHETNA PACZKA obok bożonarodzeniowych przepisów które opublikują na swoich blogach…
już patrzę o co w tym projkecie chodzi, postaram się pomóc :)
Sushi sushi sushi :D Jak ja je kocham :) Ostatnio jadlam w Sushi Wesola w Warszawie i sie zakochalam jeszcze bardziej :))