O glutenie wciąż głośno. Najpierw media tradycyjne i interentowe rozpisywały się jaki to gluten jest dla nas zły,że powinniśmy unikać glutenu i przejść na diete bezglutenową. Książki i diecie bezglutenowej (np. Dieta bez pszenicy) stały się bestsellerami na całym świecie i coraz więcej ludzi zaczęło unikać glutenu. Teraz z kolei przyszła moda na podważanie wcześniejszych tez. Pojawiają się teksty w stylu Mity o glutenie, “Dieta bezglutenowa – jak sami siebie oszukujemy” czy “Trucie o glutenie”, gdzie udowadnia się, że to jednak tak nie jest, że ten gluten nie jest taki zły.
Postanowiłam zabrać głos w tej sprawie, bo sama jakiś czas temu przeszłam na dietę bezglutenową. No może nie przeszłam tak do końca, bo wciąż ulegam pokusom i pozwalam sobie na małe szaleństwa, ale fakt faktem spożycie produktów z glutenem ograniczyłam do możliwego dla mnie minimum – lubię pieczywo i nie wyobrażam sobie, że do końca życia wykluczę pszenicę z jadłospisu.
Więcej o tym możecie przeczytać tu, a tak w skrócie jako dziecko miałam stwierdzoną celiaklię, potem cudownie ozdrowiałam, ale mój brzuch był zawsze większy od innych części ciała (i nie był to tłuszcz ;)). Często bolał, często miała różne nie przyjemności związane z trawieniem. No, ale jadłam te bułki, makarony i wszelkie węgle, bo je uwielbiałam i uwielbiam. Niestety o obcisłych bluzkach mogłam zapomnieć, a jeśli chciałam je ubrać to nie mogłam jeść. Więc przed imprezą zawsze była głodówka.
Zaczęło mnie to męczyć, o glutenie zaczęło robić się głośno i ja się ponownie zainteresowałam dietą bezglutenową (zresztą gastrolog sam mnie nią zainteresował). Gastroskopia nie wykazała żadnych nieprawidłowości, ja jednak sama zrobiłam sobie swój własny test. Przed imprezą urodzinową koleżanki, na którą planowałam ubrać małą czarną, przez 3 tygodnie nie jadłam nic co gluten mogło zawierać. Nie było to proste, ale zawzięłam się. I wiecie co? Po około 2 tygodniach byłam czułam się lekka jak piórko, mój brzuch był szczęśliwy i żył sobie razem ze mną nie robiąc mi psikusów. Wtedy zrozumiałam, że jednak coś jest na rzeczy, że może nie mam celiaklii, że może moje jelita są zdrowe, ale wyeliminowanie pieczywa i innych produktów z glutenem w diecie pokazało mi nową, lżejszą i mniej dokuczliwą jakość życia. Wtedy też postanowiłam wyeliminować gluten ze swojej diety, a ponieważ uwielbiam pszenne pieczywo, pozwalam sobie raz na jakiś czas na szaleństwo – nazywam to dzień z glutenem. Zwykle mój brzuch potem wygląda tak jak na poniższym zdjęciu, więc sami widzicie, że coś w tym jest.
A teraz do rzeczy. Podobno restrykcyjne badania z 2013 roku wykazały:
“Na wzdęcia, bóle i inne objawy wiązane z „nietolerancją glutenu” skarżyli się ci z badanych, których informowano o tym, że w ich diecie podawane są te białka. W czasie, gdy mówiono im, że nie spożywają glutenu, objawy nie pojawiały się – nawet, jeśli w rzeczywistości otrzymywali duże dawki glutenu.[…] Innymi słowy to klasyczny efekt nocebo czyli przeciwieństwa placebo – wiedza o tym, że coś nam może zaszkodzić wywołuje faktyczne negatywne efekty.”
OK. Z tym jestem w stanie się po części zgodzić. Bo nie mam argumentów, by tą tezę podważyć. Jednak tłumaczenie, że to inne składniki w diecie powodują objawy, które przypisuje się glutenowi, są dla mnie trochę podejrzane.
“Już sam fakt, że myślimy o tym, co jemy może często poprawić nasze samopoczucie i pomóc schudnąć. Staranny wybór produktów, dbałość o skład posiłków, samodzielne ich przygotowywanie – wszystko to sprawia, że jemy zdrowiej. Czujemy się więc lepiej. A nasz
mózg dokonuje już reszty wiążąc zmianę samopoczucia z brakiem glutenu.”
No nie do końca mogę się z tym zgodzić. Wcale nie odżywiam się lepiej, po prostu wyeliminowałam z diety pieczywo i inne produkty z glutenem. Nic więcej. Dalej palę, piję energetyki, dużo kawy i nieregularnie się odżywiam.
“Lecz nasuwa ono pytanie o to, czym różni się starożytna pszenica sprzed 10 tys. lat i bez genetycznej interwencji człowieka od współczesnej wersji tego zboża”
No niczym dosłownie niczym. Tak jak niczym nie różnie się genetycznie modyfikowana soja, kukurydza czy zanieczyszczone powietrze. No kurde, każda modyfikacja genetyczna zmienia właściwości organizmu (roślinnego czy zwierzęcego).
Daleka jestem od wszelkich kulinarnych trendów, wszelkie paleo, diety niskobiałkowe, weganizmy są mi obce, ale przy tym, że dieta z ograniczoną ilością glutenu poprawiła moje życie stokroć będę się upierać. A nagła zmiana kierunku z gluten=zło, na gluten=dobro, sugeruje mi raczej, że komuś wyniki finansowe spadły, bo ludzie zaczęli kupować mniej pieczywa ;)
Pamiętajmy, że każdy z nas jest inny, każdemu co innego służy, co innego nie służy, i jeśli unikanie glutenu w diecie robi nam dobrze, to nie czepiajmy się. Gluten nie daje nic dobrego, to nie jest niezbędny składnik naszego pożywienia, więc jego eliminacja nie prowadzi do śmierci. A składniki zawarte w pieczywie możemy dostarczyć w inny sposób.
A jeśli Ty czujesz się lepiej ograniczając spożycie glutenu to mam dla Ciebie kilka rewelacyjnych przepisów:
- najlepszy i najprostszy przepis na chleb bezglutenowy
- sernik bezglutenowy na kaszy jaglanej
- bezglutenowy placek ze śliwkami
- szarlotka bezglutenowa
- kokosanki bezglutenowe
Cytaty zaczerpnięte z serwisu polityka.pl i crazynauka.pl
11 odpowiedzi
A badania krwi robiłaś? tTG i EmA, ogólna morfologia?
antygenów nie robiłam, bo za drogie i skoro lepiej mi bez glutenu więc jaki sens?
Żeby znaleźć przyczynę :). No co ty, jak za drogie? Takie badania powinnaś mieć w pakiecie, albo państwowo móc zrobić O.o. Ja miałam długo, długo podobna przeprawę. Na gluten nie jestem uczulona, ale podejrzewam, ze coś innego jest w chlebie, co mi szkodzi. Tylko nadal nie wiem, co :P
przyczyny nie znaleziono, zostały się tylko te badania za które nie dam kilku stów, żeby sie dowiedzieć tak lub nie ;) jest mi lepiej bez pieczywa i to najważniejsze :)
tez mam problem z dużym brzuchem po posiłkach, zwłaszcza z pieczywem i nabiałem. Przez jakieś 3-4 m-ce testowałam bezglutenową dietę, ale nic to nie dało niestety…
Zgadzam się w 100% z Twoim wpisem :) Opowiem jak to było u mnie, bo wiem, że wiele osób nadal bojkotuje działanie glutenu, uważając dietę BG jako niepotrzebną modę.
W moim wypadku było tak, że zawsze uwielbiałam pierogi, wieloziarniste pieczywo, dania z makaronami itp. Odżywiałam się „zdrowo” w rozumieniu współczesnego świata – jogurty naturalne, produkty z wartościowych zbóż, owoce, serki, warzywa…. Byłam też zawsze szczupła, choć brzuch z rana, a brzuch z wieczora robił różnicę ;)
Wym roku zaczęłam odczuwać różne nieprzyjemne dolegliwości żołądkowe – wzdęcia, gazy, kłucie, pieczenie. Nie wiedziałam co robić, niby byłam zdrów jak ryba, nie chciałam codziennie faszerować się tabletkami na trawienie, ale co raz bardziej żałowałam sobie jedzenia, które tak bardzo uwielbiałam! Kiedy dowiedziałam się, że mam chorą tarczycę i poczytałam sobie różne strony internetowe, postanowiłam zrezygnować z glutenu. Tak, też byłam jedną z osób, które uważają, że to jakaś pokręcona moda. Ale co miałam do stracenia?
Mówię, że jestem na diecie bezglutenowej, jednak podobnie jak Ty czasami organizuję sobie „dzień z glutenem”, gdzie do akcji wkroczy coś zakazanego ;) Ale do rzeczy – dolegliwości żołądkowe zniknęły, przestałam mieć też częste migreny (!), nie czuję się wzdęta po posiłku, nie bywa mi słabo. I są to na pewno efekty odstawienia pieczywa, makaronu i innych mącznych produktów, gdyż zaczęłam czuć się lepiej jeszcze zanim zaczęłam brać tabletki na pracę tarczycy, które zresztą wyeliminowały inne przykre dolegliwości, o których nie będę się tu rozpisywać. Po jednym „dniu z glutenem”, gdzie skuszę się na jeden posiłek glutenowy, nic mi się nie dzieje. Po całym weekendzie – już tak, na szczęście testowałam tylko raz ;) Brzuch mam teraz idealnie płaski, czy to rano czy wieczorem, ale nie to jest najważniejsze, bo najważniejsze, że czuję się świetnie!
Wnioski mam takie – jeżeli ktoś toleruje gluten i po jedzeniu pszenicy nic mu nie jest, to super. Ale niech nie neguje mocy bezglutenowej diety wśród osób, które mają choćby nietolerancję glutenu, często nie mającej odzwierciedlenia w medycznej dokumentacji, a odczuciach własnego organizmu, To my wiemy jak się czujemy, to my decydujemy jakie pożywienie dostarczymy dziś sobie. Słuchajmy siebie – a jeśli od czasu do czasu zgrzeszymy, nic się nie stanie :)
mi czasem czytelnicy lub fani wypominaja, ze jem coś z glutenem ;) ale no wlasnie ja tak samo czasem daje sobie dyspense bo po prostu lubię bułeczki z glutenem ;)
Ja z kolei uwielbiam włoską pizzę – to dopiero zbrodnia :) Ale trudno się jej oprzeć, a wersję bezglutenową w takich walorach smakowych jest bardzo trudno wykonać, a właściwie śmiem twierdzić, że to nie do podrobienia :)
Moim zdaniem świadomość, że od czasu do czasu można sobie pozwolić na coś z glutenem, pozwala nie zwariować i nie popaść w obsesyjną kontrolę nad jedzeniem – przynajmniej u mnie tak jest… :)
ja pizzy lata świetlne nie jadlam, znaczy bezglutenową tak, nawet niebawem bedzie na blogu, ale to nie to samo
W takim razie z niecierpliwością czekam na przepis ;) Na pewno zadowolę się jakimś w miarę smacznym odpowiednikiem :)
Ja aktualnie jestem na diecie bezglutenowej i naprawdę mi ona odpowiada. Posiłki są zróżnicowane, smaczne. Korzystam z cateringu dietetycznego Wygodna Dieta. ;)