Spis treści
ToggleSą takie miejsca, które nie muszą wyglądać. Takie miejsca, które nie potrzebują wygodnych krzeseł, pięknych aranżacji i pięknej zastawy. Wystarczy, że są. Są i przyciągają ludzi.
Idąc tam nie musisz wyglądać galowo, nie musisz wcale jakoś wyglądać, wystarczy niedbale zaczesane włosy, na szybko włożony na siebie jakiś dres i trampki – nikt nie będzie na to zwracał uwagi, a Ty też nie odczujesz, że something gonna wrong.
Takim miejscem jest namiot obok mojej pracy, w którym zawsze jest pełno ludzi, w którym stoisz w kolejce za miską jadła i modlisz się w myślach by starczyło jeszcze dla Ciebie.
W namiocie tym nie dostaniesz hipsterskiego burgera, grillowanego kurczaka na sałatacie czy pizzy z kamiennego pieca.
Tam dostaniesz po prostu proste i smaczne jedzenie .
Fasolka po bretońsku, grochówka czy flaki. Proste, a zarazem wyjątkowe. Za kilka złotych, gotowane w wielkich wojskowych garach, podane w plastikowych miseczkach. Możesz wziąć pół porcji, możesz zażyczyć sobie bułke ekstra, możesz przyjść z własnym naczyniem. To taki fast food z kuchnią polską. Jeśli chcesz poczuć klimat tego miejsca, czekają na Ciebie składane krzesła i stoliki. Jeśli spieszysz się do pracy po prostu zamawiasz, płacisz i lecisz do biura, gdzie kusisz zapachem innych.
Mimo, że ja na co dzień staram się jeść zdrowo, mówią ciągle o diecie (jak większość kobiet) to i ja polubiłam ten namiot, niamiot, do którego idziemy po fasolkę, a potem wspólnie biesiadujemy w czasie przerwy w pracy.
Fajnie, że są takie miejsca, że cieszą się tak dobrym powodzeniem, że nie wszystko musi błyszczeć i się świecić, aby ludzie je kochali.
A na fasolkę zapraszam do Wrocławia :)