Konkurs – wygraj odkurzacz Bosch – tylko tydzień

Mamy zwycięzcę!
Monia gratuluję i mam nadzieje, że odkurzacz Bosch nie sprawi Ci takiej niespodzianki pod okiem jak poprzedni odkurzacz :)
Proszę o kontakt na adres aga [at] eksperymentalnie.com

Pamiętacie mój poniedziałkowy wpis o tym jak do sprzątania mi nie po drodze i jak oswajałam się z odkurzaczem Bosch, który okazał się niesamowicie przydatnym narzędziem ?
Ten sam odkurzacz możecie wygrać i Wy! Konkurs jest dla Was!

odkurzacz bosh BSGL5PRO5

 

Jak zdobyć odkurzacz BOSCH HomeProfessional BSGL5PRO?

Wystarczy, że do środy 10.12.2014r (do godz. 23:59) opiszesz śmieszną (lub mniej śmieszną) sytuację ze swojego życia, w której odkurzacz odegrał istotną rolę. Może to być związane z gotowaniem, ale niekoniecznie.
Oczywiście im kreatywniej przedstawisz tą sytuację tym mam większą szansę na wygraną! Opisz ją wierszem, namaluj, pokaż w zdjęciach- zaskocz mnie! :)

Swoją odpowiedź zostaw w komentarzu lub wyślij na adres aga[at]eksperymentalnie.com

konkurs wygraj odkurzacz

I bardziej profesjonalne zdjęcie:

konkurs

 

Pamiętaj- na zgłoszenia czekam do 10.12.2014r. do godz. 23.59

Dlaczego warto zawalczyć o odkurzacz BOSCH HomeProfessional BSGL5PRO?

  • to odkurzacz energooszczędny
  • posiada filtr antyalergiczny
  • miękkie kółka nie rysują podłogi
  • posiada wymienne worki i wskaźnik ich zapełnienia
  • długi kabel
  • jest ładny :)

Konkurs – Regulamin

Wpis powstał we współpracy z firmą Bosch.

Podziel się
Facebook
Pinterest
Powiadom znajomego

82 Responses

  1. Witam, teraz się śmieje z mojej akcji z odkurzaczem ale kiedyś mi do śmiechu nie było… W moje 18 urodziny czyli 11 lat temu. Moi rodzice zostawili mnie w domu z moimi przyjaciółmi, impreza była świetną wszyscy się dobrze bawili, kolega przyniosł alkohol, a że głowy młode były i słabe szybko się opiły…jeden z moich znajomych niestety zwymiotował mi na dywan i nowe łóżko… Wpadlam w taką panikę bo co rodzice powiedzą? Mało myśląc włączyłam odkurzacz i wszystko do niego wciągnełam,a reszte zaprałam.Na drugi dzień gdy mama zaczeła sprzątac włączyła odkurzacz,było to coś strasznego bleee tak strasznie zaczęło śmierdzieć,że szok…skończyło się na tym,ze rodzice musieli wyrzucić odkurzacz bo był on na worki z materiału, a nigdzie się ich nie dało kupić.Miałam straszna awanturę w domu i nigdy nie zapomnę moich 18 urodzin.Może gdybym wygrała odkurzacz podarowała bym go moim rodzicom tak akonto tamtego incydentu.Pozdrawiam:)

    1. Razem z narzeczonym kupiliśmy obraz. Postanowiliśmy od razu go powiesić. Koniecznie chciałam uczestniczyć w wieszaniu obraza, więc narzeczony wspaniałomyślnie powierzył mi funkcję trzymania rury odkurzacza. Zaczął wiercić dziurkę, ja kurczowo trzymałam rurę odkurzacza, ale pył rozpryskiwał się wokół. Mówię głosem znawcy: ten odkurzacz ma słabą siłę ssania…narzeczony na to: miałby lepszą gdybyś go włączyła.

  2. moja historia z odkurzaczem no cóż: )
    Zawsze gdy biorę się za odkurzanie to zakładam sobie słuchawki i śpiewam jednakże jednego dnia nie zauważyłam, że okno w mieszkaniu miałam otwarte,a tego dnia wyłamał co sił w gardle: D skończyło się na tym że moi sąsiedzi przez tydzień opowiadali o moim fatalnym talencie wokalnym. Od tamtego incydentu dalej śpiewam ale w głowie: D

  3. …odkurzacz w moim życiu odegrał strasznie ważną ale i traumatyczną rolę – ten sen pamiętam do dzisiaj. Jakieś 35 lat temu, po obejrzeniu jakiegoś filmu dla dorosłych, śniło mi się że wszystkie meble w domu ożyły – wersalka otwierała wielką paszczę (chcąc mnie zjeść) i oczywiście mówiący odkurzacz, który chciał mnie wciągnąć … ale na szczęście się obudziłem. Dlatego w domu staram się nie odkurzać…aby nie wywoływać wilka z lasu, by sen nie powrócił…

  4. Psia zemsta…
    w ubiegłym roku do naszego zwierzęcego raju dołączył Junior ( 3 letni owczarek). Do tej pory pełną władze na podwórzu miały nasze 3 kochane kotki Ruda, Agata i Pusia. Jak się okazało bardzo szybko pokazały kto rządzi i pies omijał je szerokim łukiem. Wracając do odkurzacza:) Przed wyjazdem na urlop postanowiłem odkurzyć samochód. Junior towarzyszył mi w tym bardzo aktywnie. odkurzacz spisał się wyśmienicie- odkurzył całego Juniora sprawiając mu przy tym ogromną przyjemność. Pragnę zaznaczyć, że sierść po takim zabiegu wygląda naprawdę perfekcyjnie. Kilka dni później odbieram telefon od zaniepokojonej mamy, która informuje mnie o inwazji pcheł w domu i o przymusowej kąpieli kotów…..I jedno już wiem .. odkurzacz idealnie pomaga pozbyć się pcheł… Do dzisiaj Junior widząc odkurzacz szaleje z radości , mam tylko nadzieje, że nikt nie połączy tych sygnałów psa i nie odkryją naszej małej psiej zemsty:P

  5. jakiś czas temu kupiłem nowy odkurzacz (już drugi bo pierwszy okazał się tak fatalny że więcej śmiecił niż sprzątał) i po dwu miesiącach dałem go córce żeby posprzątała w samochodzie. Po dwudziestu minutach przychodzi i mówi „tato a ten odkurzacz zrobił brrrr i przestał działać” Idę pełen złych przeczuć zobaczyć co się stało a tu na szczęście przyczyna była prozaiczna. Żona chcąc wykazać się samodzielnością zmieniała worek i po prostu nie usunęła naklejki z otworu wlotowego worka przez co odkurzacz nie miał siły ciągnąć i na szczęście wyłącznik termiczny go wyłączył. Ale swoją drogą jak one odkurzały nim przez tydzień ???

  6. Jestem ojcem bliźniaków – dwóch chłopców w wieku 14 miesięcy. Odkurzacz to ich ulubiona zabawka. Gdy dzieci nie są w humorze, płaczą – wystarczy wyciągnąć odkurzacz, a na ich twarzy pojawia się uśmiech. Dzieci uwielbiają oczywiście jak odkurzacz jest załączony, a tata po prostu odkurza. Teleskopowa rura z odkurzacza służy im również jako tuba. Przykładają do buzi jeden koniec rury wydając specyficzny dźwięk – super zabawa. To śmieszne, że odkurzacz jest najważniejszym urządzeniem w moim życiu. Jestem zmuszony używać go kilka razy dziennie. Można śmiało stwierdzić, że odkurzacz w naszym domu spełnią rolę niani. Po jego wyciągnięciu wydaje się jakby w domu nie było dzieci, cisza, spokój. Zdaję sobie jednak sprawę, że wydmuchiwane przez odkurzacz roztocza itp. niekorzystanie wpływają na zdrowie moich dzieci. Przydałby się więc odkurzacz, który posiada filtr antyalergiczny wyłapujący wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia.

  7. „Historia nowożeńców z odkurzaczem, który zamiast wciągać śmieci,to je wydmuchiwał” 

    Niedługo po ślubie w naszym mieszkaniu małym
    Montując lampę okruchy z sufity nam leciały
    A że to w sypialni nad czystym łóżkiem się wydarzyło
    Jedynym wyjściem odkurzacza użyć trzeba było
    By z prześcieradła okruchy z sufitu usunąć
    I obiad zacząć gotować biegnąc i sunać.

    Więc brat mój pyta męża mojego
    Czy za kawalera odkurzacza się dorobił nowego
    Ten uradowany przyniósł z garażu
    Swój odkurzacz mówiąc, że ma dużo gazu
    Nasza radość jednak długo nie potrwała
    Gdy do prądu podłączyłam zawału bym dostała
    Odkurzacz z tylnej strony wypuścił swą zawartość
    Na cały mój pokoik i jego wartość.

    Wszystko w kurz się zamieniło, kurzem się pokryło
    Sprzątania doszło dużo i nie było miło
    Tak się zakończyła przygoda z odkurzaczem nasza…

    …A w kuchni gotowała się kasza !

    Do dziś odkurzacza nie mam żadnego,
    i nic nie wynika z tego dobrego.
    Więc fajnie byłoby wygrać sprzęt taki
    I czyścić swe mieszkanie już bez takiej draki

  8. Moja siostra jako dziecko była żywym srebrem, wszędzie jej było pełno. Ciągle wymyślała sobie nowe zabawy, często z przedmiotów które zabawkami nie były. Zdarzało się jej namalować twarze na chochlach i łopatkach do gotowania aby później używać ich jako lalki albo porwać książkę żeby zrobić z niej śnieg w sierpniu. Któregoś dnia mama odkurzała mieszkanie kiedy ktoś zadzwonił dzwonkiem, więc na chwilę zostawiła odkurzacz podłączony do prądu i wyszła z pokoju sprawdzić kto przyszedł. Nie było jej może 3 minuty ale to wystarczyło mojej siostrze żeby przeobrazić się w kowboja przemierzającego świat na swym wiernym rumaku. Czyli na odkurzaczu. A był to stary model, w kształcie walca, płaski na górze z okrągłymi bokami. Idealny do siedzenia. Kiedy mama wróciła, siostra skakała odkurzaczem po pokoju trzymając kabel jak uzdę. Póki zdążyła zareagować, stary przewód spowodował zwarcie, zrzucając siostrę ze swego grzbietu i powodując jej przeraźliwy płacz. Na szczęście oprócz przypalonych rzęs i brwi nic jej się nie stało ale do tej pory siostra czuje respekt przed odkurzaczami wszelkiej maści i raczej ich nie używa jeśli nie musi.

  9. moja przygoda z odkurzaczem nie jest zabawna ,nie przypuszczałam że jest on tak niezbędny i potrzebny a jeśli się zepsuje to trzeba szybko kupić nowy ,odwiedzają mnie często wnuki kiedy są chore opiekuję nimi bo żłobki nie przyjmują ,pewnego dnia córka przywiozła chorą wnuczkę przywiozła lekarstwa i taki mały przyrząd mówiąc mamo gdyby Zosia miała znaczne kłopoty z oddychaniem to podłącz ten aparacik do odkurzacza i on odessie jej wydzielinę z nosa i ułatwi oddychanie ,oczywiście odkurzacz okazał się zepsuty i gdyby nie pomoc sąsiedzka nie wiem jak zakończyłby się ten dzień i moja opieka nad chorą wnuczką i moje motto odkurzacz to nie tylko sprzęt do utrzymania czystości

  10. Moja historia nie była śmieszna w tamtym czasie, teraz też nie jest śmieszna, ale co tam. Wigilijny poranek, wiadomo podział obowiązków, tata jest od choinki, mama piecze, a ja, że lubię sprzątać zaoferowałam się, że odkurzę ,,cały dom,,. Przyjęłam zasadę, że poodkurzam jak wszystko będzie zrobione, choinka będzie przyniesiona, mama wszystko obrządzi w kuchni to ja przejdę do ostatniego etapu sprzątania. Oczywiście brudno jak diabli, wszystkie brudy na imię strząsałam, tata niesie choinkę ostrożnie, żeby nie na śmiecić, a ja pewnie ,,spokojnie możesz iść jeszcze nie odkurzane,,. No i wreszcie przyszedł czas na odkurzanie, wyciągam stary czechosłowacki odkurzać, który miał z 20 lat, włączam i nie odkurzyłam nawet połowy dywanu, coś strzeliło, dym poszedł i po odkurzaczu. Wigilię mieliśmy trochę później bo było bieganie ze szczotką i zmiatanie.

  11. odkurzacz okazał się niezbędny jako pomoc w oddychaniu mej wnuczki Zosi którą przywiozła mi córka,mały przezroczyste rureczki podłączone do odkurzacza okazały się niezbędne bo zatkany mocno nosek utrudniał oddychanie mój chorej wnuczce ale był to odkurzacz mej dobrej sąsiadki bo mój się zepsuł

  12. Kiedyś to były czasy. Jakieś 15 lat temu miało się bardzo fajne pomysły. Mi przyszedł do głowy taki jeden (bardzo ciekawy). Często pilnowała mnie babcia, mnie i mojej starszej kuzynki. Nigdy nie kończyło się to dobrze. Ale ten incydent przebił wszytko. Wymyśliłam super zabawę. Moi rodzice mieli wtedy odkurzacz rainbow na 4 kółkach,który był bardzo wygodny do przejażdzek.Zaczęłyśmy się więc ciągać po pokoju. Wyglądało to tak, że jedna siedziała na odkurzaczu a druga biegła i ciągnęła za rurę. Nie skończyło się to dobrze, bo na zakręcie spadłam i złamałam rękę. Taka przygoda. Pamiętam, że babcia była mocno zła :) Teraz to już jest śmieszne, że byłyśmy takie głupie ale cóż.

  13. Mieszkam jeszcze z rodzicami, jak na dobrą córkę przystało, gdy mam czas to pomagam mamie w sprzątaniu. Niedawno odkurzałam mieszkanie i zauważyłam, że w kątach prawie wszystkich pokoi są pajęczyny. Stwierdziłam, że zrobie wszystko za jednym zamachem i zaczęłam wciągać jedną po drugiej. Niestety z jednej z nich pająk postanowił zawalczyć o swoje terytorium i mnie zaatakować.. wszedł po mojej ręce gdzieś.. do dzisiaj nie wiem gdzie! zgubił sie gdzieś we włosach. Z napadem paniki skakałam po całym domu starając sie go pozbyć, przy głośnym akompaniamencie odkurzacza który upuszczony stłukł parę szklanek.. Przy okazji ja też nabawiłam się guza poślizgując się na kafelkach..

  14. Pewnego dnia, to było 2 dni przed świętami Bożego Narodzenia- oczywiście jak co roku odkurzałem- mam kota Ragiska, który ja tylko usłyszy dźwięk odkurzacza od razu go 'atakuje’, więc pewnego dnia, znowu odkurzałem i miałem słuchawki na uszach, odkurzałem schody i postawiłem odkurzacz na samej górze schodów, nagle za mocno pociągnąłem odkurzacz do przodu i spadł mi po schodach, a kot stał przed odkurzaczem jeden stopień i niechcący go uderzyłem, znaczy odkurzacz spadł po kocie- który był tak przerażony, że chyba zrobił ze 2 salta w tył i szybko uciekł do kuchni, wyglądało to jakby to piorun trafił, teraz jak Ragisek usłyszy dźwięk odkurzacza ucieka gdzie pieprz rośnie, najczęściej do kuchni pod stół, gdzie jest bezpieczny od strasznego i zabójczego odkurzacza, który chciał go zjeść ;)

  15. Moja historia z odkurzaczem. Zdarzyła się podczas wakacji u siostry. Po włączeniu odkurzacza do gniazdka zaczęłam odkurzać. Przesuwając szczotką nie zobaczyłam że spinacz do bielizny spadł na panele. Odkurzacz to wchłonął. Ja natychmiast wyłączyłam z gniazdka wtyczkę i nie doszło dzięki temu do zepsucia się urządzenia. Potem jak siostra przyjechała moi siostrzeńcy pochwalili się swojej mamusi że ja zrobiłam mała awarię. Ale na szczęście skończyło się na tym że wydostaliśmy spinacz w całości i nie był naruszony.

  16. Gdy byłam mała i mama zostawiła mnie na chwilę samą w domu, wcyiągnęłam chomika z klatki,, niestety ten zwiał.. Za wiele nie myśląc wyciągnęłam odkurzać i zza szafy wyciągnęłam chomika.. Był lekko oszołomiony ale żył :)

  17. opiszesz śmieszną (lub mniej śmieszną) sytuację ze swojego życia, w której odkurzacz odegrał istotną rolę. Może to być związane z gotowaniem, ale niekoniecznie.
    Odkurzacz odegrał w moim życiu bardzo znaczącą rolę. Ocalił mi życie. Jak byłem małym chłopcem, miałem ponad 10 latek. Bawiłem się sam w pokoju. Postanowiłem podnieść górną część łóżka żeby sprawdzić co znajduję się wewnątrz. Robiłem to tak niefrasobliwie, że przytrzasnąłem sobie jedną rękę. Za nic nie mogłem podnieś łóżka jedną ręką. Że mieszkaliśmy wtedy na wsi i wszyscy byli na zewnątrz. Nikt nie usłyszał mojego wołania o pomoc, a ręka bolała coraz bardziej. Zostałem sam, jedyne do czego mogłem sięgnąć to do leżącej na ziemi rury od odkurzacza (mama zostawiła odkurzacz na ziemi i wyszła ktoś przyjechał). Wziąłem rurę od odkurzacza i podważyłem górną część łóżka, podniosłem ją i wyciągnąłem rękę. Od tego czasu gdy wspominam o tym wydarzeniu, to odkurzacz może nawet uratował mi życie:) Kto wie jak by się skończyła ta historia.

  18. Jestem sokolnikiem.Człowiekiem, który codziennie obcuje z ptakami drapieżnymi: sokołami wędrownymi. Każdy dzień tygodnia spedzam ze skrzydlatymi drapieżcami w szczerym polu, gdzie puszczam je w podniebną przestrzeń.Moi synowie chcąc wykonać oryginalne piórkowe bombki na choinkę wpadli na genialny pomysł.Udali się z odkurzaczem do wolier, w których przebywają ptaki.Wciągneli puch i pióra, które się w nich znajdowały. Razem już w domu wyciągneliśmy zawartość odkurzaczowego worka, pełnego przepięknych, brązowo-białych piór.
    Cały wieczór obklejaliśmy piórami stare, pomalowane białą farbą bombki, które przyznam szczerze bardzo mnie zachwyciły. Spoglądając na nie myślę o tym wieczorze i miłych chwilach, które razem spędziliśmy i unoszących się w powietrzu piórach. Gdyby nie stary, poczciwy odkurzacz nie dalibyśmy sobie rady z okiełznaniem wszędobylskich piór i piórek.Jego pomoc podczas tworzenia przepięknych rzeczy okazała się niezbędna:)

  19. Jako dziecko często zostawałem sam w domu. Kiedy miałem jakieś 9 lat rodzice kupili nowy odkurzacz. Pamiętam, że podczas dyskusji, jaki odkurzacz kupić, często padało hasło – odkurzacz wodny. Ja byłem przekonany, że rodzice taki właśnie odkurzacz kupią. Kilka dni po zakupie nowego odkurzacz postanowiłem trochę posprzątać w domu. A, że miał być to odkurzacz wodny myślałem, że można śmiało wsysać nim wodę. Chciałem posprzątać kibel- z którego wyciągnąłem dużo wody, kocią kuwetę – z której wessałem koci mocz oraz kocią kupę. Przy okazji odkurzyłem resztę domu. Po chwili zaczęło bardzo śmierdzieć z odkurzacza więc go wyłączyłem. Kiedy mama chciała odkurzyć następnym razem z odkurzacza wydostał się potworny smród. Odkurzacz się zepsuł (nie był jednak wodny), a ja zostałem „lekko” okrzyczany. Od tej pory nie wciągam wody z kibla odkurzaczem.

  20. W mojej sytuacji z odkurzaczem jawi się on jako superbohater, który oszczędził mi wiele stresu i wydatku. Przed klatką schodową m bloku w którym mieszkam jest jak wszędzie kratka, gdzie wyciera się buty. Jednak ktoś ze spółdzielni zdjął kratkę i przebił w niej dno, a musicie wiedzieć, że w starych blokach jest tam dziura aż do fundamentów. Zrobił to po to, by ciągle nie musiał wygrzebywać piasku z butów, po czym założył kratkę. Tak się niefortunnie złożyło, że wpadła mi tam obrączka, która jak zobaczyłam z pomocą latarki mieniła się pięknie niczym pierścień z „Władcy pierścieni” na zboczu góry z piachu, ale tak nisko, że ręką bym nie dosięgła. Wynikiem burzy mózgów z pomocnymi sąsiadami, których zaciekawił fakt, czemu leżę przed klatką i gapię się w kratkę, było stwierdzenie, że tylko odkurzaczem będę mogła dosięgnąć obrączki, bo jego ramię jest długie, a przy tym rura da się zginać i tylko w ten sposób uda się zassać obrączkę. Operacja zakończył się powodzeniem, a dno kratki kazaliśmy zatkać spółdzielni, bo jak się okazało, komuś już tam klucze wpadły kiedyś.

  21. Moja historia wydarzyła się w zeszłym roku na jesień. Postanowiłam posprzątać w szafie zabudowanej, która znajduje się w altance. Jedna część szafy jest przeznaczona na kurtki i buty zimowe a druga jest z półkami na różne produkty i to właśnie tam rozsypało mi się coś (nie pamiętam dokładnie, chyba to była kasza). Rzadko korzystam z odkurzacza, bo ten, który posiadam strasznie hałasuje (nie chcę budzić dzieci), słabo wciąga i mam wrażenie, że nie działa tak jak powinien:( Jest bezworkowy więc akurat wtedy pomyślałam, że skorzystam z jego „pomocy” i łatwiej będzie mi uprzątnąć owy rozsypany drobiazg. Gdy włączyłam tę machinę, to nagle nie mam pojęcia skąd, wyskoczyła… mała przestraszona MYSZKA! A ja przestraszyłam się jej jeszcze bardziej. Przeskoczyła między przegrodami w szafie i uciekła w zimowe ciuchy… i ja nie wiedząc co zrobić zaczęłam potrząsać tymi kurtkami, żeby uciekła z nich. Ta wskoczyła przestraszona w sam róg między szafą i ścianą, a ja chwyciłam z powrotem za odkurzacz, zdjęłam końcówkę i… wciągnęłam ją do zbiornika! Następnie trochę ochłonęłam z tych niespodziewanych wrażeń, bo sprawa potoczyła się dość szybko i poszłam na podwórko wypuścić to małe stworzonko… Otworzyłam zbiornik i myszka wybiegła nie rozglądając się już dookoła:) Takim to sposobem ona wyszła cało z tego zdarzenia a ja zaliczyłam przygodę życia związaną z odkurzaczem ;)
    PS. Zrobiłam wtedy też pare zdjęć jak ona znajdowała się w środku odkurzacza i przyglądała się tymi swoimi przestraszonymi oczkami, lecz niestety nie mogę ich nigdzie znaleźć :( a szkoda. Taka to była moja prawdziwa historia:)

  22. ODKURZANIE- historia prawdziwa

    A oto i moja historia związana z odkurzaczem,
    Jak co roku w lato wiadomo trzeba kosić trawę.
    Zazwyczaj wyganiam do tego brata,
    Choć jak jest tata, to odkurza tata.
    Pisząc „odkurza” wcale się nie pomyliłam,
    Ja odkurzam trawę, nigdy nie kosiłam.
    Otóż moja śmieszna historia polega na tym
    Że mówię „idź odkurz” na koszenie trawy.
    I tak razu pewnego, brat rozbawiony,
    Poszedł kosić trawę, mówiąc „będzie odkurzone”
    Ja patrzę przez okno i nie wierzę sobie,
    On lata z odkurzaczem po zielonej trawie.
    Wybiegłam na taras, powrzeszczałam sobie,
    A on „ przecież to co mi kazałaś robię”.
    No rację to on akurat wtedy miał,
    ale ja niestety od dawna już tak mam,
    Wzięliśmy odkurzać do domu, wpięliśmy do kontaktu,
    A on ni w 5 ni w 10, nie daje życia znaku.
    Kurzu nie chce wciągać, stoi taki popsuty,
    Ja mam nauczkę, już nie powiem „idź trawę odkurzyć”.
    Za karę latam ze szczotkom po całym domu,
    Ale żeby kupić nowy odkurzacz to nie ma komu.

    POZDRAWIAM
    mistrzyni latania na miotle ^^

  23. oj pamiętam taki moment w moim życiu, kiedy to odkurzacz narobił niezłego namieszania w moim mieszkaniu i to było całkiem niedawno…mój stary wysłużony staruszek po włączeniu jak zwykle zachowywał się hałaśliwie(coś a’la startowanie rakiety:))z głośnym „świstem” pomiędzy wsysaniem brudu. No więc, po włączeniu mojego odkurzacza, moja wścibska sąsiadka (Pani po 80-tce) przyleciała do mnie do mieszkania z pytaniem, czy u mnie wszystko w porządku, czy ktoś mnie nie atakuje, bo słyszała jakieś dziwne piszczenie, które znacznie odbiega od wczesniejszych odgłosów(podejrzewam, że teraz już nie musiała przykładać garnka do ściany hehe. Była bardzo przejęta kiedy jej otwarłam i byłam cała, i zdrowa, a na środku przedpokoju stał „sprawca” całego zamieszania-bardzo szybko uciekla do siebie po moich wyjaśnieniach:P…jak sami widzicie dla spokoju mojego i mojej sąsiadki przydałby mi się taki odkurzacz…chociażby po to, aby starszej Pani zapewnić spokój przed świętami, bo boję się co będzie z moim wysłużonym „staruszkiem” podczas świątecznych porządków…

  24. Syn chciał psa, ale nie byłam pewna czy to dobry pomysł, więc pomyślałam, że zrobię eksperyment. Kupiłam chomika. Był malutki. Powiedziałam dziecku, że jeśli będzie się nim idealnie opiekował przez 3 miesiące dostanie wymarzone zwierzę.
    Parę dni później odkurzałam i w ostatniej chwili zauważyłam biegającego po pokoju chomika. Niestety o sekundę za późno… Wciągnęło go do odkurzacza…
    Stałam jak wryta i zastanawiałam się, co robić? Pobiec do sklepu po podobnego? Przyznać się i otrzeć łzy syna sierścią psa? Zdążył już pokochać zwierzątko i nie mogłam mu tak po prostu powiedzieć, że skończył jak w worku na śmieci!
    Coś mnie tknęło i wyjęłam worek. W środku był bardzo mocno zakurzony, ale cały i zdrowy chomik. Cud, że jego serduszko wytrzymało błyskawiczną podróż od podłogi do wnętrza huczącego potwora. Od tamtej pory odkurzając zwracam o wiele większą uwagę na to, co jest na podłodze :-)

  25. Myśląc o odkurzaczu przypomina mi się pewna historia z dzieciństwa. Któregoś dnia moja najukochańsza mamusia wzięła się za odkurzanie. Będąc dzieckiem wszędzie uwielbiałam wtykać paluchy :) Tego dnia, gdy mama odkurzała, usiadłam przy gniazdku gdzie był podłączony odkurzacz i zaczęłam się bawić wtyczką. Widząc to, moja mama po cichaczu podeszła do mnie od tyłu, kopnęła mnie w tyłek i powiedziała, że kopnął mnie prąd :D Od tamtej pory miała już spokój, bo dziecko przestało zbliżać się do kontaktów :)

    Inna mniej śmieszna historia a zarazem dla mnie przerażająca miała miejsce niedawno. Należę niestety do tej grupy ludzi, która panicznie boi się pająków :D Któregoś razu pichcąc w kuchni, rozsypała mi się mąka. Bez chwili namysłu pobiegłam po odkurzacz i zaczęłam sprzątanie. Pech chciał, że tego dnia nie byłam sama w kuchni. Pod zlewozmywakiem zadomowił się nam niechciany współlokator, ogromny i ohydny, ale wyraźnie strachliwy jak ja. Wracając do meritum sprawy – odpaliłam odkurzacz i wtedy wybiegł on! Wielki, wstrętny pająk! A ja oczywiście wpadłam w histerie, zaczęłam krzyczeć, skakać, płakać i z tego wszystkiego przebiegłam po odkurzaczu z którego pokrywy nie zostało nic tylko połamany plastik :D

  26. Mój dziadek jakiś czas temu świętował swoje imieniny i trochę zabalował, wiadomo :). W nocy obudził babcię hałas odkurzacza. Wstaje i patrzy, a tam dziadek siedzi na odkurzaczu… Myślała, że oszalał i pyta co mu odbiło, a dziadek na to: ,,Nie widzisz?! Do roboty jadę!”

  27. Zaginiony odkurzacz

    Po całym tygodniu pracy nadszedł upragniony weekend. Ten miał być bardziej wyjątkowy od innych, bo organizowałam imprezę z okazji urodzin mojej siostry. Chciałam, żeby była to niespodzianka i dlatego w przygotowaniu przyjęcia nikt mi nie pomagał. Na początku, zgodnie z planem, zrobiłam zakupy kupując różne smakołyki i baloniki, następnie zabrałam się za porządki zaczynając od pokoju, gdzie miało odbywać się przyjęcie. Standardowo poskładałam ubrania, starłam kurze i chciałam poodkurzać, gdy zauważyłam że w szafie, w której zawsze stał odkurzacz, brakuje go. Natychmiast pobiegłam do mamy, z pretensją, że nie odłożyła go na miejsce. Ale ku mojemu zdziwieniu powiedziała, że nie widziała go od kilku dni. Następną moją ofiarą była wspomniana siostra, ale ona też nie miała pojęcia, gdzie jest zguba. Nie wiedząc co dalej robić, bo przecież dom bez odkurzacza jest jak tort bez mąki, zadzwoniłam do sąsiadki czy nie pożyczy mi swojego. Na co odpowiedziała, że jej odkurzacz się popsuł i jest w naprawie, więc nie może mi pomóc. W akcie desperacji zwróciłam się o pomoc do drugiej sąsiadki, jednakże jej odkurzacz znajdował się u kuzynki jej męża, która zachwyciła się jego precyzyjnością i pożyczyła w wieczne użytkowanie. Na odwołanie przyjęcia było za późno, a zresztą jaki miałam podać powód: brak odkurzacza? Zmuszona sytuacją, posunęłam się do drastycznych środków i zaczęłam zamiatać „kilometry” dywanów szczotką. Wymagało to o wiele większego wysiłku, ale sprawa była warta świeczki. Przechodząc do mojego pokoju, ostatniego jaki został mi do posprzątania, zauważyłam stojący za fotelem zielony odkurzacz. No tak, przecież tydzień temu przyniosłam go tutaj, aby nauczyć mojego kolegę zmieniania worków i tak stał od tego czasu. Historia uświadomiła mi dwie

  28. To był taki stary, podłużny, bardzo głośny odkurzacz. Był moją najwspanialszą zabawką, którą wspominam z rozrzewnieniem do dzisiaj. Zawsze gdy mama zaczynała odkurzać, siadałem na nim i udawałem, że lecę rakietą. Tata musiał dorobić do niego specjalne siodełko dlatego, że odkurzacz bardzo się rozgrzewał i mnie parzył w pupę.

  29. Moja historia będzie raczej krótkim wspomnieniem z lat dzieciństwa. Od kiedy pamiętam, chciałam mieć małego psiaka, czworonożnego przyjaciela na dobre i złe. Niestety moja mama się na to nie zgadzała, mieszkałyśmy w bloku i jak twierdziła, słusznie zresztą: „pies to obowiązek, nie mamy na niego warunków i czasu”. Jednak nie dawałam za wygraną i w dziecięcej fantazji za psa posłużył mi ODKURZACZ:) Spacerowałam z nim po całym mieszkaniu, prowadząc go za rurę :D Uśmiech nie znika mi z twarzy, jak sobie o tym pomyślę :D Mama łapała się za głowię, ale nie odpuściła. Dzisiaj, mam już prawdziwego czworonoga, który dziwnym trafem, lubi biegać za odkurzaczem, kiedy sprzątam dom :) Może też widzi w nim swojego przyjaciela? :)

  30. Moim pierwszym skojarzeniem na hasło odkurzacz jest mój siostrzeniec. Gdy Oli miał 2 lat odkurzacz był jego ukochaną i najbardziej wyjątkową „zabawką”, o ile udało mu się do niego dostać wbrew mamie. Żadna zabawka odkurzacz czy inna nie mogła zastąpić tego prawdziwego. Gdy tylko odkurzacz był wyciągany, Mały przejmował sprzęt i bez krzyku się z nim nie rozstawał. Był to naprawdę zabawny widok- dwulatek z odkurzaczem i rurom raz większą od niego, ganiający po całym domu i wydający odgłos przypominający włączony odkurzacz.

  31. Cztery lata, cztery lata mojego życia spędziłam jako licealistka w internacie…
    I to właśnie w tymże internacie przydarzyła mi się ta historia kiedyś mrożąca krew w żyłach, dzisiaj już tylko zabawna :)
    No więc była ze mnie wagarowiczka – a że codziennie między 8 a 10 rano wychowawcy chodzili po pokojach sprawdzać obecność, od czasu do czasu musiałam chować się w szafce czy pod łóżkiem :) Takie przygody…
    No więc razu pewnego zdarzyło się tak, że nie tylko obecność, ale i kontrolę czystości przyszła sprawdzić moja wychowawczyni z dyżurną. Weszła do pokoju (ja pod łóżkiem) i ujrzała, że bałagan jest, śmieci są, z kosza się wylewa a jej napominania poszły w próżnię…Troszkę się zdenerwowała i postanowiła, że ona nam (mieszkałyśmy we 3) jeszcze pokaże i ten pokaz postanowiła zainscenizować natychmiast. Poprosiła dyzurną żeby przyniosła odkurzacz (był jeden wspólny dla całego skrzydła) i zaczeła odkurzać :) Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, kiedy zaczęła odkurzać pod łóżkiem, a tam niespodzianka, Kasia leży i nie wie, jak by się tu zapaść pod ziemię…
    To chyba moja najbardziej pamiętliwa z moich odkurzaczowych historii – na szczęście nie skończyła się wyrzuceniem z placówki, a jedynie koniecznością zmiany kryjówki :)

  32. Odkurzacz…. najstraszniejsza rzecz dla mojego psa Shakiego. Już samo wyciągnięcie go z szafki napawa go nieprzejednanym lękiem…Do czasu…gdy na świecie pojawił się mój syn. Dla Matiego najbardziej wciągająca bajka w internecie to Teletubisie i właśnie niegrzeczny Nono. Swego czasu głośno wygwizdane Tubisie bardzo nam pomogły . Czyścimy nosek z kataru (aspirator podłączany do odkurzacza), wciągamy sierść pieska, żegnamy się z Nono gdy idzie spać, witamy gdy wstaje… Nawet Shaki siada przy nas blisko i zaskakująco się cieszy gdy z tego niegdyś strasznego odkurzacza dmucha mu powietrze w nos. Nono górą!!!

  33. Wielkim smutkiem się okryłam
    bo pierścionek gdzieś zgubiłam.
    Co za rozpacz, co za strata!
    Pytam siostry, pytam brata.
    Wszystkie kąty przeszukałam,
    Morze łez z żalu wylałam.
    Minął piątek i sobota
    a ja cierpię i wciąż szlocham.
    Nagle myśl błysnęła w oku:
    – Brak porządku w tym amoku!
    Dosyć łkania! Koniec płaczu!
    Jest! Znalazłam!… w odkurzaczu!

  34. Nie będzie za górami za lasami – bo to aż tak daleko nie jest.
    Nie będzie dawno, dawno temu – bo to z dwa lata temu.
    Nie będzie to bajeczka jak kot palił fajeczkę, lecz
    opowieść dlaczego kuchnia w mojej rodzinie to miejsce kobiet.
    Mój chłopak na Dzień Kobiet postanowił mi zrobić ciasto, gdy przyszłam do Niego całe mieszkanie wyglądało mniej więcej tak:

    A na Dzień Kobiet poszliśmy do kawiarni :)

  35. Otoż było to 3lata temu zjawili się u mnie niespodziewanie goście akurat bylam pochłonieta pracą , jak to dobra gospodyni ugościłam ich kawą i ciastem . W pośpiechu do ekspresu do kawy zamiast włożyć filtr do przeznaczony włożyłam ten od odkurzacza. Jak się zorientowałam bylo juz za późno . Goście stwierdzili że kawa dziwnie smakuje a ja udawałam że jest ok :)

  36. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz poszłam do mojej przyjaciółki [a było to jeszcze w liceum] miałyśmy bardzo ciekawe pomysły. Jednym z nich była zabawa ogromną ilością styropianu- wycinałyśmy coś z niego, robiłyśmy całe makiety etc. Oczywiście styropian był potem w całym pokoju, więc [bardzo mądrze] wzięłyśmy odkurzacz i zadowolone zaczęłyśmy sprzątać. Mniej więcej w połowie sprzęt zaczął jednak wydawać niepokojące dźwięki, a chwilę później dymić… Stwierdziłyśmy, że wystawienie go na balkon to genialny pomysł [bo przecież się ostudzi], ale godzinę później jednak nie chciał pracować… Na szczęście rodzice Asi nie zdenerwowali się [chociaż odkurzacz już nie stoi na widoku ;)].

  37. Historia ta jest t dzisiejszej perspektywy śmieszna i opowiadam ją z zamiłowaniem przy każdej możliwej okazji. Ale 16 lat temu /mój Boże, to już 16 lat/ mój dom rodzinny spowiły mroki nienawiści i wszelkiego nieszczęścia. I było naprawdę groźnie. Ale do rzeczy. Mój tata od dawna pasjonuje się numizmatyką. Monety, w szczególności te rzadkie i drogie, to jego alternatywne pociechy. Oprócz ojca i matki mam też brata, w podobnym wieku. Pewnego pięknego, wiosennego dnia ręka mojego zręcznego jak małpa braciszka dostała się tam, gdzie żadna niepowołana, ręka ludzka trafić nie powinna – do ojcowskiego sejfu, który, nie wiedzieć czemu, był otwarty. A w nim istny skarbiec Alibaby – dziesiątki monet. No to fiesta, czas zabawy! Monety o łącznej wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych dosłownie walały się po podłodze. Nie byliśmy świadomi powagi sytuacji. A że sprzątać nie lubiliśmy – uruchomiliśmy odkurzacz. Mama była wówczas w kuchni, a ojciec wrócił na drugi dzień. Gdy zobaczył, że monet nie ma, po raz pierwszy w życiu wpadł w szczerą panikę. Wziął brata w obroty, a ten, twardy zawodnik, nie pisnął słowa. Zabawę popaułam ja, przerażona sytuacją. Wyśpiewałam wszystko i prawdopodobnie ocaliłam ojca przed depresją/nerwicą/bezsennością. Ojciec potem nas straszył, że sejf będzie pod napięciem. Podziałało: po dziś dzień mam spory respekt względem ojcowskiego sejfu.

  38. Moja najzabawniejsza sytuacja z odkurzaczem :

    Był 1 kwietnia i moja siostra postanowiła zażartować sobie ze mnie. Kiedy jeszcze spałam, przyszła do mojego pokoju z odkurzaczem. Ustawiła go na tryb cichy i przytknęła mi rurę od odkurzacza do ust i włączyła go. Nigdy nie zapomniałam tej pobudki!

  39. Na początku zaznaczę, że w moim życiu (niestety dla mnie) zdarza się wiele zabawnych sytuacji, w których odgrywam główną rolę etatowej „blondynki” i nie raz czuję się niczym Bridget Jones – (tyle tylko, że za swoje „role” nie dostałam nigdy żadnej gaży – a wierzcie mi, niektóre z nich są naprawdę Oskarowe:/)
    Pamiętam tylko jedną sytuację w swoim życiu, która dla postronnych może wydawać się zabawna, a która związana była właśnie z odkurzaczem.
    Wszystko zaczęło się od próby upychania tego urządzenia do mojej „mini komódki” – mam małe mieszkanko i ta komoda to jedyne miejsce, w której jest jeszcze trochę przestrzeni na odkurzacz.
    Aby go w niej pomieścić muszę odpiąć od korpusu elastyczną karbowaną rurę, w miarę możliwości ją zwinąć, włożyć do szafki i szybko zamknąć drzwiczki, żeby rura z niej nie wyskoczyła…..no i raz niestety wyskoczyła i pech chciał, że w okolice twarzy:)….konkretnie w oko. W pierwszej chwili bolało…..nawet bardzo, ale w lustrze zobaczyłam, że oko jest całe – pod okiem tylko malutkie draśnięcie prawie niewidoczne więc stwierdziłam, że mam szczęście i wszystko jest ok…….do momentu kiedy jakieś pół godziny później nie wyszłam do sklepu. Stoję sobie spokojnie przed regałem wybierając jaką tu dzisiaj czekoladę schrupać na deser, nagle odzywa się do mnie kobieta stojąca obok i mówi : „Wie Pani co,…od tego się zawsze zaczyna …..ja bym rzuciła tego drania” po czym odwróciła się i odeszła……W domu stojąc przed lustrem już wiedziałam, że nie była to jedna z niepoczytalnych kobiet zaczepiających obcych ludzi……. Małe draśnięcie pod okiem napuchło i rozlało się na policzek czerwonym „rumieńcem” – matko, jak ja się wtedy bałam, że do rana nie zniknie ! ….w pracy też by nikt nie uwierzył, że to odkurzacz mnie tak „urządził”. Na szczęście makijaż zrobił swoje i uniknęłam tłumaczeń w pracy. A reasumując to faktycznie przydałoby się wymienić ten odkurzacz na „lepszy model” :)
    P.S. Przepraszam, że historia nie jest pisana wierszem:) i zdjęć też żadnych nie mam:) ale zawsze kiedy sobie ją przypominam to się do siebie uśmiecham :) mam nadzieję, że Wy też się uśmiechniecie ….a uśmiech to zawsze dobry prezent pod choinkę! …Wesołych Świąt!
    Pozdrawiam

  40. Zbliżała się Wigilia. Pozostało jedynie odkurzyć mieszkanie i można było zacząć szykować wieczerzę. Ciocia wyjęła z szafy odkurzacz, ale niestety, jak to zwykle bywa przestał działać w najmniej odpowiednim momencie.
    -Adam! – ciocia krzyknęła do męża. –Musisz iść wytrzepać ten dywan. Zaraz przyjdą goście, nie możemy go tak zostawić.
    Wujek akurat szykował się do zniesienia swoich procentowych wyrobów do piwnicy, więc niezbyt chętnie wziął trzepaczkę, dywan i poszedł na dwór. Ciocia zajęła się gotowaniem i o całej sprawie zapomniała.
    Kiedy już przygotowała wszystkie potrawy, weszła do pokoju. Na środku stał popsuty odkurzacz i ciocia od niechcenia spróbowała go włączyć. Zaczął działać.
    – Adam! Przynieś ten dywan, to go jeszcze odkurzę!
    Wujek wychylił głowę z pokoju.
    – Jaki dywan?
    -No ten, który poszedłeś wytrzepać.
    – To go nie ma w pokoju?
    Ciocia rozejrzała się wokoło.
    – No nie ma. Nie zostawiłeś go gdzieś w przedpokoju?
    Wujek westchnął głęboko.
    – Zostawiłem… Ale na trzepaku.
    Pobiegł na dwór, jednak po drogocennym dywanie pozostał jedynie kurz.

  41. Moja opowieść jest śmieszna dla mnie bo nie wiem jak dla mojej mamy. :D
    Mam kota od sierpnia zeszłego roku, a opowieść będzie akurat o świętach.
    Otóż mój kotek boi się tragicznie odkurzacza, więc zazwyczaj przenosi się do innego pomieszczenia. Ale nie tamtym razem.
    Były swięta mama akurat szykowała wszystko i ustawiała na świątecznym stole. Mi poleciła bym jeszcze odkurzyła podłogę w pokoju, bo wiadomo, trochę się nabrudziło. :) No, a mój genialny kot schował się pod stół, no to ja tym odkurzaczem, rurą heja pod stół. Kot nagle podskoczył i poleciaaaał, wprost na moją mamę stojącą z barszczem nad stołem wigilijnym. :) Haha sytuacja dla mnie bardzo śmieszna, oprócz mamy która musiała na nowo robić barszcz, no a mi pozostało sprzątniecie tego wszystkiego.. :)

  42. Moja historia jest niecodzienna. Postanowiłem się kiedyś zaręczyć, (wiem, szalony jestem). Zakupiłem pierścionek, w planie była przeromantyczna kolacja przy świecach. Przygotowywałem ją cały dzień. Odstroiłem się jak choinka na święta. Zapachy miłości w całym mieszkaniu i na pół h przed godziną umówionego spotkania, niezdarnie wypadł mi z ręki szklany półmisek z orzechami. rozbił się na milion kawałków a dywan mam z długiego włosia i zonk. Chwyciłem za odkurzacz i przypomniałem sobie, że jest zepsuty. Na kolanach upocony po czubek głowy sprzątałem dywan szczotą ryżową. Czułem, że będzie to największy niewypał a tu nagle SMS od mojej obecnej (wtedy przyszłej) narzeczonej o treści: „Przepraszam, ale mamy w pracy nagły przypadek i ściągnęli mnie. Nie bądź zły, odbijemy sobie dzisiejszy wieczór.” (jest pielęgniarką)… ot cała historyja. Zatem brak sprawnego odkurzacza niemal doprowadził mnie do zawału. PS. Odbiliśmy sobie tamten wieczór :) (to odbicie ma na imię Maja i ma 3 miesiące)

  43. Historia ta wydarzyła się w pamiętnym 1996 roku. Pamiętam jak dziś, że był to mglisty, zimny, poniedziałkowy poranek. Tak jak co dzień przywdziałem swój prawilny drelich i wyruszyłem na poranny obchód dzielni. Tego dnia nic nie wyróżniało od poprzednich. Ale nie tym razem. Oczom mym na klatce pod blokiem ukazał się ogromny megarekinopyton. Obwiązał mi się na szyi i zaczął dusić. „Gdzie masz piniendze?” Zapytał zaciskając pętlę. „Nie mam!” Krzyknąłem „Mam tylko pisiont groszy.” Odparłem. W tym momencie wiedziałem już, że tkwię po uszy w gów… Kiedy zacząłem tracić przytomność, kątem lewego oka, które zmierzało schować się pod powieką, zauważyłem odkurzacz marki BOSCH. Pomyślałem „O BOSCHe. To może być moja jedyna szansa!” Chwyciłem więc za rurę i zawiązałem pętlę na szyi megarekinopytona. Wtedy zaczął puszczać skubany. Kiedy już doszedłem do siebie, zawiadomiłem straż miejską, którzy spryskali twarz gada gazem pieprzowym i władowali go do samochodu. Tak właśnie odkurzacz uratował mi życie. Dziękuję, że dałaś mi taką możliwość wylania tego w końcu z siebie. Pozdrawiam :D

  44. Parę ładnych lat temu mieliśmy z kuzynami wygospodarowane swoje miejsce, taki pokój zabaw w budynku gospodarczym. Razem z kuzynką umyłyśmy okna, zamiotłyśmy podłogę, chłopcy poprzynosili meble. Ach, jacy wtedy czuliśmy się dorośli, z dala od rodziców, w wakacje mogliśmy tam nawet nocować ;) Generalne porządki miał nam ułatwić odkurzacz, który moi rodzice otrzymali w prezencie ślubnym. Tak przejęłyśmy się tym odkurzaniem, tak zażarcie odkurzałyśmy, aż sprzęt wyzionął ducha, huk i mnóstwo dymu ;) Od tej pory mogliśmy używać tylko miotły ;) Pozdrawiam

  45. Moja żona ma zajoba na punkcie czystości,
    A gdy dowie się że jakichś będziemy mieć gości,
    Dla pewności wraz z synami chowam się za drzewa,
    Żona z miotłą po chałupie (udaje że śpiewa).

    Kiedy dorwie się do szczoty kilka godzin mija,
    Już z daleka wiem że sprząta – miasto mgła spowija,
    Czasem kiedy się rozkręci meble poprzestawia,
    Czasem czymś przyłoży w ścianę (ja muszę naprawiać).

    Pomyślałem, że jej kupię odkurzacz bo szczotka,
    Wyszła z mody już dość dawno, trudno w sklepie spotkać,
    Zresztą kiedy miotłę chwyta mnie to nie zachwyca,
    Jak z nią lata ludzie myślą, że to czarownica.

    Jak sprzęt nowy zobaczyła chwyciła go w dłonie,
    Dwie godziny nim jeździła, bałem dojść się do niej,
    Fakt, że w domu było czysto prawie jak w szpitalu,
    Wszędzie glanc, wysoki połysk, wszystko w porządalu.

    Jednak nikt się nie spodziewał nieprzespanej nocki,
    Bo wieczorem syn nasz krzyczy „Gdzie są moje klocki !!!!”,
    Po południu je zostawił w kącie na podłodze,
    Przyszedł później – klocków nie ma – więc zmartwił się srodze.

    Wszystko w domu poprzewracał, sodoma, gomora,
    Żona burdel zobaczyła więc znowu jest chora,
    Słabo się jej wnet zrobiło, w żołądku ją muli,
    Chociaż się do odkurzacza troszeczkę przytuli.

    „Idę głaskać mój odkurzacz” rzekła tymi słowy,
    Dzięki bogu, że odkurzacz ten był bezworkowy,
    Prawie się zrobiło rano, już końcówka nocki,
    No i nagle się znalazły zagubione klocki.

    Głowa prawie mi pękała od głośnego płaczu,
    Za to klocki się znalazły wewnątrz w odkurzaczu,
    W związku z tym Że przez mą żonkę bolała mnie bania,
    Więc dostała srogą karę – tydzień bez sprzątania.

    Teraz kiedy żona sprzątać z odkurzaczem bieży,
    Synek za nią krok w krok biega, koło nóg jej leży,
    Nie pasuje to mej żonie – widać po jej minie,
    Ale noce przesypiamy – bo nic nam nie ginie.

  46. No cóż moja opowieść z gotowaniem związana nie jest…co najwyżej podejrzewam że ma związek z kotem, ale to tylko podejrzenia! Zazwyczaj odkurzanie odbywa się u mnie późnym wieczorem, ( ze względu na wieczorną porę powrotu z pracy)toteż często jest to ostatnia czynność tuż przed snem. Jako że zazwyczaj już jestem zmęczona zdarza mi się odkurzyć dom po czym odkurzacz wędruje na swoje miejsce w sypialni a kabel pozostaje włączony do gniazdka. Otóż pewnego wieczoru jak zwykle położyłam się spać i gdy już noc trwała w najlepsze obudziłam się ciężko przerażona hałasem rozbrzmiewającym w całym domu! Nie ukrywam że przerażenie należało do tego z gatunku ciężkich, a nieprzytomna głowa nie wiedziała co się dzieje!? Jednym słowem do zawału tylko krok!Wszak trudno o logiczne myślenie około drugiej w nocy! Na szczęście obudziłam męża, któremu hałas kompletnie nie przeszkadzał we śnie !!! Kilka kroków małżonka do włącznika świata i wszystko stało się jasne! To nie horror tylko włączony odkurzacz! Do dziś nie wiem co go włączyło zapewne albo kot albo pies! Jednak znając swoje zwierzęta stawiam na kota, który uwielbia się chować na szafie i prawdopodobnie zeskakując z szafy , wylądował na odkurzaczu stojącym tuż obok i niechcący go włączył! Przeżycie jak w koszmarze! Pełna adrenalina we krwi,zupełnie jak w gabinecie strachów!!! Teraz raczej już mi się nie zdarza pozostawiać wyłączony odkurzacz z wtyczką w gniazdku!!! Pozdrawiam :)

  47. Cześć!
    moja historia, jest raczej krótka.
    Obroniłam licencjata a w nagrodę dostałam wymarzonego Kotka (nawet dwa).
    Podczas pierwszego odkurzania, mój Antek tak się wystraszył, ze wyskoczył przez okno.
    Nie byłoby w tym nic zabawnego, jakby nie to – że mój kot bał się nawet zeskoczyć z kanapy.
    Od teraz, często bawi się w kaskadera i wyskakuje z piętra na podwórko.
    a odkurzacz, dalej jest jego największym wrogiem ;)

  48. Pamiętam jedną taką historię, która wtedy przerodziła się w sporą awanturę, a z perspektywy czasu wydaje się komiczna.
    Dwie dziewczynki postanowiły zrobić mamie niespodziankę i upiec ciasto. Jako starsza siostra przejęłam inicjatywę. Nie do końca podobało się to Marcie (mojej siostrze). Zaczęła mi dokuczać i rozpoczęła się sprzeczka. W tamtym okresie kłóciłyśmy się często. Walczyłyśmy o miskę i w wyniku tej szarpaniny na podłogę spadła mąka… Wszystko było białe. Mama miała wrócić lada moment, a tu taki bałagan. Pobiegłam po odkurzacz! Stary sprzęt, który „odpalał” na trzy klepnięcia z lewej strony i kopniaka z prawej. Siostra nie dawała za wygraną. Nadal próbowała wyprowadzić mnie z równowagi. Termometr cierpliwości wybuchł! Pociągnęłam za rurę i… cała zawartość odkurzacza tyłem wyleciała na siostrę. Marta stała i nie wiedziała co się dzieje. Mały, biały bałwanek! Przestałam się śmiać dopiero, gdy mama pojawiła się w progu.
    Oszczędzę Wam tego, co działo się dalej…

  49. Krótka piłka bez owijania w bawełnę. Zrobiłam TO. Było po 17, Misiol w pracy, nie spodziewałam się żadnych gości i… zatańczyłam. Na rurze. Od odkurzacza. To znaczy z rurą. Przy rurze? Ehh. Nieistotne nazewnictwo, liczy się fakt. Pełna swoboda – myślałam – wijąc się jak w klubie gogo przy srebrnym ustrojstwie. Poćwiczę i będę zwinna jak pliszka – myślałam. Pokręcę na sucho a potem przed Lubym – myślałam. Muzyka na full, drzwi pozamykane – pląsam! No i masz. Kiedy miałam rurę brzydko mówiąc między nogami Mój Misiol wchodzi do kuchni w towarzystwie kolegi konając ze śmiechu. Wstyd, panika, rozgoryczenie. Misiol ma ze mnie niezły ubaw po dziś dzień. Pech podwójny, bo powiedział, że jestem teraz emocjonalnie związana z odkurzaczem i on nie chciałby się mieszać w naszą zażyłość. No i odkurzanie w domu od tego czasu to moja działka.

  50. Wraz z moim lubym stanowimy dosyć nietypowy związek. Kobieta-inżynier i mężczyzna-humanista dokładnie ekonomista. Jestem drobnej postury i dbam o kobiecy wygląd, ale mój narzeczony wypomina mi zawsze, że mam „męską duszę”, ja za to uważam, że on często miewa przywary kobiece.
    Pewnego dnia goszcząc w jego kawalerce trafiłam na dzień porządków. Wiadomo jak to bywa w mieszkaniach na wynajem – dostał stary rozpadający się odkurzaczyk. Ja na hasło, żeby nie przejmować się i zrelaksować, wyłożyłam się na kanapie w podkoszulku i czytałam gazetę drapiąc się po brzuchu, z niezadowoleniem przerzucając strony, kiedy mój luby wokół mnie latał i sprzątał (chyba w fartuszku na dodatek ;-D). W pewnym momencie wypadła mu rura łącząca szczotkę z odkurzaczem – podbiega ze smutkiem „Kochanie – zepsuło się”. Ja na to mrukliwie, oderwana od lektury: „pokarz to”. Momentalnie wepchnęłam rurę, kliknął zatrzask – „naprawione”. Mój luby rzucił się mi na szyję okazując uwielbienie dla mojej zaradności. Gdybym dostała ten odkurzacz, dałabym go lubemu, żeby biedactwo nie miał problemów z naprawą w trakcie porządków :-)

  51. Będzie mało kreatywnie, bo bez zjęć czy rysuknów, ale… ale ciekawie i podwójnie. Bo z odkurzaczami mam związane tak naprawdę 2 historie – zabawną i taką nieco mniej ;-)

    Po pierwsze, pewnego pięknego dnia zepsuł się mój wiekowy już dość odkurzacz Zelmer. Akurat odkurzałam i w pewnym momencie przestał ssać, przestał wyć, zamarł po prostu. Zaglądałam, podnosiłam, stukałam, wyjęłam worek, wyjęłam rury, włączałam ponownie i nic… Zaczekałam więc aż do domu wróci mój B. (informatyk, domorosły elektryk, złota rączka, który potrafi wszystko naprawić, a ze słoika, gumki i spinacza zbudować rakietę kosmiczną ;-)) i zgłosiłam mu problem.
    B. zabrał odkurzacz na warsztat, obejrzał, ostukał, próbował włączyć i wyłączyć. I nic. Rozebrał na części, złożył z powrotem, próbował włączyć i … nic…
    Diagnoza zatem jednoznaczna – pacjent zmarł, trzeba nabyć nowy odkurzacz.
    Troche niefortunnie się złożyło, bo nie mieliśmy akurat za dużo luźnej gotówki, ale jak mus, to mus… przejrzeliśmy oferty sklepów w internecie i padło na nowiutkiego Hoovera, który był dostępny w okolicznym Media Markt.
    Pojechaliśmy, nabyliśmy, wróciliśmy do domu i postanowiłam dokończyć przerwane w połowie odkurzanie… wetknęłam wtyczkę do kontaktu i … nic ;-) Cisza… zero dźwięku, zero czegokolwiek…
    Kompletna konsternacja, B. został wezwany na inspekcję… po dłuższym grzebaniu w odkurzaczu i w gniazdku stanęło na tym, że to gniazdko padło :D , a odkurzacz muszę włączać w innym miejscu mieszkania do czasu naprawienia gniazdka…
    Niewiele myśląc złapałam za starego Zelmera (jeszcze nie zdążyliśmy go wyrzucić) i pognałam z nim do drugiego gniazdka, wetknęłam wtyczkę, nacisnęłam guzik i … ryk i ssanie jak ta lala :p
    Okazuje się, że zanim uznamy jakiś sprzęt za zepsuty, warto sprawdzić czy działa po podłączeniu do innego gniazdka :p … na co nie wpadłam ani ja ani mój ukochany domowy Adam Słodowy :(
    Więc piszę ku przestrodze – szkoda kupować nowy sprzęt, zanim upewnimy się, że stary naprawdę padł… przez pewien czas mieliśmy 2 odkurzacze :D

    A druga historia jest nieco inna – otóż kiedy byłam przedszkolakiem okropnie bałam się odkurzacza. Ale nie od zawsze, nie od urodzenia, tylko w pewnym momencie mojej „przedszkolnej kariery” z niezrozumiałego powodu zaczełam okropnie się bać odkurzacza…
    Nikt nie wiedział o co chodzi, rodzice zaniepokoili się i przeprowadzili śledztwo…
    Okazało się, że jedna z przedszkolanek (geniusz, naprawdę), za karę niegrzeczne dzieci zamyka w ciemnym schowku, w którym m.in. stoi odkurzacz…
    A, że ja nie nalezałam do bardzo karnych i spokojnych, to z tym odkurzaczem sporo czasu spędzałam… i nie dziwota, że potem sam widok odkurzacza wyoływał we mnie lęki :(
    Swoją drogą nie mam pojęcia co się z Panią stało, ale wiem z pewnością że zamykanie w schowku z odkurzaczem musiało się zakończyć, bo później już lęków nie miałam… co najwyżej obrzydzenie lekkie na myśl, że znowu muszę poodkurzać :p

  52. Witam, mam na imię Hubert moją systuacja z odkurzaczem miała miejsce dość dawno. Nie przydarzyło się to mi ale kotu, wiadomo ktoty jak to koty lubią bądź boją się odkurzaczy najczęściej chyba droczą się z nimi często też wciągają powietrze lub można to odebrać jako lizanie powietrza przez kota. Moja sytuacja właśnie tak wyglądała kot lizał powietrze z odkurzacza jakby wciągał je było to bardzo zabawne sprawiło mi to dużo radości. Pozdrawiam.

  53. To było parę ładnych lat temu, jak byłem młodym łepkiem. Moim największym marzeniem było wtedy posiadanie wieży Hi-Fi z 3 płytowym podajnikiem płyt CD :D Udało mi się wyprosić rodziców, żeby kupili mi wieżę na Mikołaja. Na myśl o tym, że już niedługo w moim pokoju będzie stało nowiutkie cacuszko do odtwarzania muzy, nie mogłem spokojnie usiedzieć w miejscu:D Gdy rodziców nie było w domu, postanowiłem nieco posprzątać w mieszkaniu (tak żeby zrobić im miłą niespodziankę)Zacząłem dzielnie odkurzać duży pokój. Odkurzałem, odkurzałem aż w pewnym momencie dojechałem pod drzwi balkonowe, gdzie moją uwagę zwróciła gruba warstwa śniegu leżąca na balkonie.. No cóż.. Otworzyłem drzwi balkonowe i zacząłem wciągać w najlepsze biały puszek odkurzaczem.. Tak fajnie znikał, powodując prostokątne dziury w grubej warstwie śniegu. Sprawiało mi to niesamowitą radość :D Ale zrobiło się zimno i zamknąłem balkon kończąc tym samym odkurzanie :) Jakież było zdziwienie mojej mamusi gdy zobaczyła w przedpokoju w miejscu gdzie stał odkurzacz, sporą plamę wody :p Wtedy dowiedziałem się, że śnieg po ogrzaniu w zaskakujący sposób potrafi zmienić swój stan skupienia. Rodzice nie byli zadowoleni, a ja pogrążyłem się w ogromnym smutku, gdy ojciec zakomunikował, że zamiast mojej wieży konieczne będzie kupno nowego odkurzacza, bo w starym został zalany silnik.. Jednak na moje szczęście po wyschnięciu zadziałał i służył jeszcze spory czas :ppp

  54. Może i historia ta śmieszna nie będzie,
    ale i tak ją opiszę, może odkurzacz Bosha się zdobędzie
    Była to sobota, poranek październikowy.
    Gdy przyszedł ten czas. Czas na test ciążowy!
    Mąż jeszcze smacznie spał, gdy ja hyc do łazienki.
    Mam tam jeden teścik , taki maleńki.
    No i cóż , kreski dwie. Ale myślę,
    każdy test może mylić się.
    Więc rzucilam go w łazience,
    i pobiegłam kupić więcej.
    No a mąż mój, tak kochany,
    wstając pomyślał, że poodkurza dla odmiany.
    No i wziął się za pokoje, kuchnię
    Nie zapomniał o łazience.
    No i stało się! Odkurzacz nasz kochany,
    Wyciągnął spod szafki test, który miał być niby dobrze schowany.
    Tak też odkurzacz mój wysłużony
    powiadomił mego męża ze będzie nasz synek narodzony!
    I teraz Fifi, nasze Kochanie , bardzo lubi odkurzanie 

  55. Przygodę z odkurzaczem pamiętam tylko jedną, ale za to podejrzewam, że nie zapomnę jej do końca życia… Było to kilkanaście ładnych lat temu. Ja miałem wtedy zaledwie kilka wiosen, byłem dzieckiem, którego wszędzie pełno, i jak na chłopaka przystało uwielbiałem samochody. Zafascynowany wszelkimi czasopismami motoryzacyjnymi (tata czytał ich dziesiątki) zamarzył mi się własny sprzęt… No i go miałem… ale o tym za chwilę. Druga kwestia to to, że mój tata jest pasjonatem i złotą rączką, uwielbia siedzieć w garażu godzinami i grzebać w silniku. No a ja oczywiście chciałem być jak tatuś…
    Tato miał wtedy malucha, dziadek poloneza… same porządne maszyny, ja też chciałem mieć coś swojego. Ale co mi tam maluch czy polonez… ja mierzyłem wyżej, postanowiłem, że będę miał ferrari! W tamtym czasie mieliśmy taki stary odkurzacz z lat PRLu (firmy Predom, pewnie wiele osób kojarzy ten sprzęt z własnych domów). Był czerwony, robił kupę hałasu, miał nawet spoiler! (właściwie to była rączka ale dla mnie skojarzenie było jednoznaczne) Wymarzone ferrari było na wyciągnięcie ręki!
    O ile realizacja pierwszego marzenia była nieszkodliwa dla otoczenia – „ferrari” stało w szafie i czułem się jego posiadaczem, o tyle wdrożenie w życie drugiego nie było już takie proste. Ale nie ma rzeczy niemożliwych. Wyczekałem odpowiedni moment (rodzice byli czymś zajęci i nie zwracali na mnie uwagi) i rozpocząłem swoje dzieło! Uznałem, że tata będzie dumny kiedy pójdę w jego ślady więc niewiele myśląc chwyciłem za śrubokręt i zabrałem się za „naprawę” mojego (całkiem dobrze działającego) „ferrari”. Kilka minut później „karoseria” mojego pojazdu była już zdjęta. Potem przyszedł czas na inne części… Kiedy tata wszedł do pokoju (możecie wyobrazić sobie jego minę:D) i zobaczył moją uśmiechniętą dziecięcą buźkę z zapałem majstrującą nad tym co pozostało z odkurzacza… (nie wspominam już o tym, że cała zawartość worka znalazła się na dywanie) jakby to nazwać… delikatnie mówiąc, jakimś cudem, jednak nie był ze mnie dumny… Dacie wiarę? A tak się starałem…

    Całe szczęście tata doszedł co gdzie powinno być i złożył mój pojazd do kupy, ale już nigdy nie wsiadłem za jego kierownicę… a przez długi czas w ogóle się do niego nie zbliżałem… (nie pamiętam tylko czy miałem zakaz, czy może był to instynkt samozachowawczy:D)

  56. Ja Cię pędze juz się ciesze ze mnie odkurzacz poczesze! Włosy mam ja metrowe i z lupieżu juz niezdrowe.. ale o Bosch….maszyna wciągnie wszystek i będe na głowie miec czystek.Histeria nie jest niesmaczna ale powszechna i jednoznaczna. Innym czasem galopując odkurzaczem, wciągnęłam siostrze chomika cichaczem. Młoda byłam i pedantyczna, wyspowiadałam się bo sytuacja krytyczna.Spokojnie Kurczaku!! Chomik żyje i gruby -nie wszedl by w maszynę żadnej rury!Za dziecka pamiętam odkurzaczowe śmiechy, gdy rodzice przytykali mi gdzie bądz wciągającą rurę do uciechy!Taki oto kolaż pojmowany jako etiudę jedną w calosci- winnaś poczytać gdy pójdziesz w gości.A na dziś dzień pedantyzm mój roznosi się tak wściekle! Ze nawet miast linie trakcyjne odkurzam zaciekle!(Zdjęcie ilustrujące moje poczynania na mieście zostawie w pocztowym areszcie w skrzynce Twojej.:DDD!

  57. Historia ta miała miejsce już kilka dobrych lat temu. Wraz z przyjaciółmi urządziliśmy przyjęcie pożegnalne dla jednego z naszych kolegów. Miał on dziewczynę , która wyjechała miesiąc przed nim. Śmiech , taniec , głośne rozmowy – niczego nam nie brakowało.. Do czasu – zaczął się zbliżac poranek i na naszych twarzach zaczął pojawiac się smutek – powód był ! Marek wyjeżdża. Rano wszyscy zaczęliśmy sprzątac – bałagan był nie mały. Zabrałam się za odkurzanie całego domu – a , że podczas imprezy odkurzacz służył jako plecak superbohatera to ucierpiała nakładka. Więc odkurzałam samą rurą. Zamyślona – lekko pod wpływem alkoholu nie zauważyłam marka który wyciąga coś spod kanapy! No i stało się – rura znalazła się na jego szyi ! Ciach Ciach , chwilka minęła. Nic się nie stało – prócz jednej wielkiej wręcz sinej malinki. Jego dziewczyna nie wierzyła w wytłumaczenia. Więc można powiedziec , że odkurzacz zatrzymał nam dawnego przyjaciela a mojego aktualnego narzeczonego :)

  58. Na różnych filmach/ komediach są pokazywane jak odkurzacze pomagają młodym mężczyznom w zaspokajaniu ich potrzeb.. Kiedy ja miałem 15 lat wpadłem również na taki pomysł używając do tego rury od odkurzacza..jak tylko włączyłem odkurzacz do pokoju weszła mama zdziwiona że sam z siebie zabrałem się do odkurzania.. jakież było jej zdziwienie kiedy zobaczyła co robię.. od tego dnia nie namawiała mnie już nigdy do odkurzania.

  59. Moja Historia z odkurzaczem- dzisiaj śmieszna, wtedy tragiczna…
    Na święta kupiłam rodzicom nowy odkurzacz. W czasie Bożonarodzeniowego świętowania mój chrześniak rozsypał cukier. Wpadłam na wspaniały pomysł, żeby szybko to posprzątać i wypróbować nowy sprzęt. Niestety nikt nie wiedział jak go załączyć, a ja chciałam odegrać Macgyvera i stwierdziłam, że mi na pewno się uda! No i udało się…
    Załączyłam nowy odkurzacz z dumą na twarzy, tylko…Miny mojej rodziny troszkę mnie zdziwiły.
    Kiedy ja stałam zadowolona z faktu iż uruchomiłam odkurzacz, moja rodzina przyglądała się jak to NOWE CUDO wciąga Anielskie Włosie z naszej choinki!!!
    Podłączając odkurzacz nie zauważyłam,że rura wciągająca znajduje się z pobliżu naszej choinki i ta po uruchomieniu poruszyła się i wprowadziła…Nowy Design naszej choinki!!!
    Mama nie była zadowolona…reszta rodziny była w lekkim szoku!!!Ale po kilku minutach wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i do dziś w Święta, każdy pyta kiedy załączę odkurzacz-bo jakoś nudno:):):)

  60. Ja mam bardzo dużo ciekawych sytuacji z odkurzaczem :)
    Może zacznę od tego jaki odkurzacz jest niesamowity ! Mam na myśli jakim wspaniałym samochodem dla moich lalek Barbie był gdy byłam mała. Odczepiałam rurę i Barbie były wniebowzięte, ja też ! Odkurzacz jest też świetnym mikrofonem , serio spróbujcie ;) Moi sąsiedzi słuchają moich popisów , nie wiem czy chcą ale słuchają ;D
    Pamiętam dosyć śmieszną sytuację ,gdy śpiesząc się na swoje 10 urodzinki rozsypałam chrupki na podłogę , mama kazała mi pozamiatać . Ja stwierdzilam , że odkurzaczem będzie szybciej .Odkurzajac zapchałam rurę ,przez co odkurzacz strasznie świszczał i piszczał . Uderzyłam rurą o podłogę pare razy, pozniej troche bardziej agresywnie aż w końcu odkurzacz zrobił wielkie bum i zawartość worka byla w moim pokoju…
    I jedna sytuacja ,która wydarzyła się około miesiąc temu . Nie wiem po co to robiła ale robiła . Pewnego dni zobaczyłam moja siostrę z siniakiem nad okiem , na brodzie, na poliku , na szyji . Przeraziłam się .. Wyglądała jakby ktoś ją pobił bardzo mocno.Okazało się , że bawiła się odkurzaczem , ale spojrzenia ludzi na ulicy były bardzo wymowne :) Uwielbiam odkurzać :D Za każdym razem ,gdy jestem u mamy i pomagam jej , biorę sie za odkurzanie . W swoim mieszkanku niestety muszę zamiatać ,ponieważ nie doczekałam się jeszcze odkurzacza. Pozdrawiam ;)

  61. Witam, a mi odkurzacz służył do zabawy za dobrych szczenięcych lat a mianowicie mieliśmy odkurzacz taki PRL-owski wiecie jeden otwór ssący a z tyłu jeden otwór wylotowy powietrza do którego też można było podłączyć rurę i coś nadmuchać czy też wydmuchać mi owy otwór służył do napędzania śmigiełka zbudowanego z klocków lego które po nabraniu pewnych skrajnie wysokich obrotów wytwarzało dziwny dźwięk i rozpadało się po pokoju w tedy trzeba było szybko zbierać bo mama odkurzała i nie raz wciągnęła jakiś klocek po który nurkowałem do worka z kurzem bleeeee :)

  62. My kilka lat temu kopiliśmy córce szynszyla, ale któregoś dnia mój cudowny mąż poszedł krok dalej i przyniósł do domu chomiczka ( takiego małego może z rasy miniaturek, albo z powodów genetycznych mniejszego, delikatniejszego i jak się z biegiem czasu okazało sprytniejszego) Przez jakiś czas nasze gryzonie żyły sobie w symbiozie, aż pewnego dnia chomik wykombinował, że odstępy między szczebelkami mogą być drogą do wolności i oczywiście opuścił swoje przytulne domostwo. Biegał po mieszkaniu, a że miałam świadomość, iż nie jest myszą nie reagowałam panicznie kiedy sunął po podłodze, czasem tylko powiedziałam mu dwa słowa ( oczywiście oba brzydkie) I nic strasznego nie byłoby w tej historii, gdyby pewnego dnia nasz mały przyjaciel nie dostał się po mojego kapcia, a ze laska ze mnie duża, to nacisk niemały potrafię wytworzyć. I zgniotłam biedaczysko alarmując przy tym wszystkich domowników. Podnosząc nogę powoli byłam przygotowana na najgorsze, ale o dziwo przeżył. Oczywiście nie miałam odwagi by wziąć go do ręki więc skubany wykorzystał moment i wczołgał się pod lodówkę. Te emocje sprawiły że przez dwa dni nie dopuszczałam do siebie myśli o zmasakrowanym zwierzaku, ale w końcu musiałam spojrzeć prawdzie w oczy – po takim starciu nie miał szans, a wizja rozkładających się zwłok pod moją lodówką i widmo smrodu zmusiły mnie do działania. Wzięłam odkurzacz żeby z jego pomocą rozwiązać problem. Włożyłam rurę pod lodówkę i nie musiałam długo czekać by usłyszeć dość charakterystyczny odgłos wciągania czegoś większego. Oczywiście odkurzacz od razu rzuciłam jakby raził mnie prądem i stwierdziłam że z badaniem zawrotności worka zaczekam na męża. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że zamiast zwłok wciągnęłam kilkudniową sztywną mężową skarpetę. A chomik wylizał się, ale te traumatyczne doświadczenia sprawiły, że przestałam skąpić na klatkę dla niego.

  63. Moja historia z odkurzaczem miała miejsce już jakiś czasu, jednak zapamiętam ją do końca życia.
    Bohaterowie:
    -matka na pełnym etacie – ja
    -syn rozbójnik
    -odkurzacz
    kategoria – horror
    Scena rozgrywa się w małym mieszkaniu. Małżeństwo wraz z dzieckiem przeprowadzili się do nowego mieszkania. Ciasne, ale własne. Większość kartonowych pudeł została już rozpakowana, a rzeczy ulokowane w nowych miejscach. Syn rozbójnik bawił w najlepsze zabawkami znudzony już raczkowaniem i zwiedzaniem nowego mieszkania. Matka na pełnym etacie postanowiła wykorzystać okazję i zająć się jednym z ostatnich kartonowych pudeł, które zostały do rozpakowania (decyzji też żałuje dziś i mocno nad nią ubolewa). W pudle tym znajdowały się lekarstwa Syna Rozbójnika i reszta sprzętu aptecznego. Matka wiedziona instynktem macierzyńskim zaczęła rozpakowywać karton w pokoju gdzie bawił się Syn, by mieć go na oku – przecież dziecka, jak to dziecka (zwłaszcza 9-cio miesięcznego i raczkującego) zostawiać samego nie wolno. Poprzeglądała leki, posprawdzała daty ważności i schowała je w zamykanej (a jakże!) na klucz szafce. W kartonie został jeszcze termometr rtęciowy (główny zły charakter całej historii). Matka na pełen etat doświadczona już co nie co przez życie postanowiła nie trzymać go dłużej. Toż to zabytek, prehistoria i samo zło. W dobie elektronicznych termometrów takich się już po prostu nie używa. I wszystko było by w porządku, gdyby nie rozlegające się donośne wołanie Syna rozbójnika: „Ma ma”. Krzyk ten był tak złowróżebny, że Matka nie wiele myśląc poderwała się na równe nogi, by nieść pomoc cierpiącemu dziecięciu. Niestety z tej trwogi zapomniała o termometrze trzymanym w ręce, który wykorzystując całą sytuację wyskoczył jej z ręki i z perfidną dokładnością spadł i rozbił się na miliony kawałków. Matka postanowiła najpierw ratować swe dziecię. Okazało się, iż tragedią, która skłoniła Syna rozbójnika do wydania się z siebie tak przeraźliwego wołania o pomoc był fakt, że dwa klocki nie chciały się odczepić, a dziecię to (wszak rozwijające się nader prawidłowo) nie posiadło umiejętności rozczepienia ich. Rozczepiając klocki Matka zastanawiała się nad konsekwencjami rozbicia termometru rtęciowego. Pech chciał, że szkło i rtęć rozsypały się po całym pokoju. Na szczęście Matka wykrzeszawszy z siebie resztki zdrowego rozsądku wsadziła dziecię do kojca i wte pędy ruszyła po pomoc… odkurzacza! Na szczęście poradził sobie z zadaniem i wessał wszystkie drobinki szkła i rtęć. Worek z odkurzacza został natychmiastowo wymieniony, a Matka usiadła w fotelu i odetchnęła z ulgą. Syn rozbójnik skomentował całe zajście jednym jedynym „mamam bam”. Wnioski wyciągnięte z całe zajścia przez Matkę:
    – nigdy więcej rtęciowych termometrów,
    – muszę kupić nowy odkurzać i trzymać go cały czas na wierzchu.

    Termometry mam tylko elektryczne (nawet te za oknem). Punkt 2 nie został póki co zrealizowany, więc może akurat BOSCH HomeProfessional trafi do mnie?
    pozdrawiam serdecznie

  64. U Nas honorowe miejsce odkurzacz babci zajmuje,
    od 43 lat jest niezawodny choć „młodsze pokolenie” non stop strajkuje!
    Jeden „feler” tylko ma. Rurę podłączyć i z przodu, i z tyłu się da.
    My to wiemy i wykorzystujemy – jedną stroną odkurzamy a drugą
    najróżniejsze rzeczy pompujemy, lecz w zeszłym roku na Święta
    ciocia przyjechała, w zamian za gościnę popisowe ciasto zrobić chciała.
    Tylko że miska z mąką z rąk jej wyleciała i zamiast odkurzyć wszystko
    rozdmuchała! To były naprawdę BIAŁE i WESOŁE ŚWIĘTA,
    każdy z nas jej minę do dziś pamięta :)

  65. Z gotowaniem? Chyba niczego nie znajdę w zakamarkach mej pamięci, gdzie gotowanie i odkurzacz wystąpiliby razem. Może i dobrze. Ze mną jest problem… Mam dziwny talent (dar?) albo zaburzone pole elektromagnetyczne, że większość sprzętu przy mnie wariuje – wyłącza się, psuje, wybucha. Pół biedy, jeśli niszczycielskie zdolności spotykają sprzęt w domu… Problem zaczyna się, gdy wybieram się do sklepu z elektroniką… Wolę nie wiedzieć, na jakie straty naraziłam rodzimy biznes AGD i RTV.
    Przypomniałam sobie, że pierwszym urządzeniem, który aktywował moje niebywałe zdolności był odkurzać babci Gabrysi – PRLowska maszyna, która wyglądała jak żywcem ściągnięta z radzieckich szkiców rakieta ziemia-powietrze. Albo inny pocisk dalekiego zasięgu. Bałam się „tego” początkowo, bo nie wiedziałam, czy przypadkiem nie przeniesie mnie do krainy aniołów. Ale odważna i szalona byłam od zawsze i podjęłam się próby odkurzania. Szło dobrze. Owszem, odkurzacz ryczał jak lew podczas rui, czasem się zatrząsł i głośniej dyszał (lew podczas amorów ma podobnie,co nie?), ale działał. W pewnym momencie coś „zgrzytnęło”, a ja poczułam jak jakaś siła nadludzka wyrywa mnie z kapci. „Latam!” – pomyślałam. Niestety, nie był to pierwszy w historii samodzielny lot człowieka, a zwyczajny fakt „pierdyknięcia” prądem. Spięcie było, przebicie i babciny odkurzacz postanowił dać mi elektrycznego kopa. Przeżyłam, ale od tego momentu stałam się Martą Rażącą – jedyną w Polsce kobietą, której boi się sprzęt. Jestem z siebie dumna. :)

  66. Cóż, widząc ten konkurs zapytałam chłopaka czy przydarzyła mu się jakaś zabawna historia związana z odkurzaczem. Odpowiedź jaką dostałam: „Kiedyś zdarzyło mi się odkurzyć…” i w tym momencie wybuchnął histerycznym śmiechem :) Nie byłam w stanie wydobyć z niego reszty odpowiedzi (o ile dalsza część istniała :P )

  67. Moja historia z perspektywy czasu wydaje mi się być nawet zabawna, ale pamiętam, że dałam wtedy plamę na całej linii. Byliśmy z mężem tuż po ślubie, wiadomo – parę garnków, jakaś szafa, łóżko. Teściowa postanowiła kupić nam odkurzacz. Ale, że ja jakoś tak wszystko szybko to wolałam pozamiatać. Miotły nie trzeba składać, nie ma kabla, który trzeba rozwinąć/zwinąć, więc odkurzacz leżał sobie w pudle dobre kilka tygodni. Aż pewnego wieczora zadzwoniła teściowa z prośbą, czy mogłaby pożyczyć od nas odkurzacz, bo jej akurat odmówił współpracy, a następnego dnia z rana miał przyjechać pan zabrać dywan do prania, a nie chciała go oddawać nieodkurzonego. Mąż oczywiście się zgodził i obiecał, że zaraz go przywiezie. W ostatniej chwili złapałam go za rękaw i kazałam chociaż rozciąć opakowanie i wyjąć styropian. Z uśmiechem na ustach rzuciłam „popatrz, jak o niego dbamy, jaki on czysty… nie ma się do czego przyczepić”. Po pół godziny zadzwoniła teściowa z pytaniem, czy ostatnio z odkurzaczem nic się nie działo, bo nie dało się go załączyć. Powiedziałam, że nie, na co ona stwierdziła, że jutro zaniesie go do sklepu, w którym go kupiła, bo wciąż jest na gwarancji. Po kilku dniach okazało się, że odkurzacz posiadał wadę fabryczną i… nie miał prawa zadziałać. Musiałam się gęsto tłumaczyć, dlaczego skłamałam. Było mi strasznie wstyd. Morał tej historii krótki, choć niektórym znany, żeby skłamać teściowej trzeba być… dobra, daruję się.
    Pozdrawiam. :)

  68. Wstaję w nocy… zapalam światło w przedpokoju, zerkam na okno… a tam chara komarów, krzyczę…..

    Kiedy już jestem świadoma, że to nie żadna plaga, a tylko „zwykłe” komary postanawiam się ich pozbyć.

    Więc- najpierw zabijam gazetą…. klapkiem…- mam je już w całej kuchni zamiast przy oknie, a do tego kilka plam na ścianie

    – psikam w nie dezodorantem, efektem czego jest jedynie intensywny zapach w całym domu

    -próbuję zaganiać przez okno…. proszę je żeby odleciały….

    Wtedy wstaje mój mąż- w końcu byłam dość głośno- z niezadowoloną miną, bez słowa idzie do szafy… przynosi odkurzacz, ja patrzę na niego zdziwiona, a minutę później patrzę na mój przedpokój bez ani jednego komara….

    No tak, sufit też należy czasem odkurzyć;)

  69. Poprosiłam kiedyś moją połówkę, żeby ugotowała torebkę ryżu (komponent obiadu, a właściwie jego baza). Niby nic – żadna filozofia. Przynajmniej w teorii. Ale obecnie nawet moja teoria już nieco uległa zmianie… Dlaczego? Otóż wracam owego dnia beztrosko do domu, wizualizując sobie czekający na mnie na talerzu obiad i drażniąc swoje podniebienie myślami o rychłym zjedzeniu go. Przedsionek wita zapachem. Poznaję – sos jest niezwykle aromatyczny. Mieszkanie pachnie, tak jak pachnieć powinno, nic nie zwiastuje niespodzianki, która czeka na mnie kilka kroków dalej. Tymczasem wchodzę do kuchni i… oczom własnym nie wierzę, choć zwykłam im na co dzień wierzyć bez chwili zawahania. Tu jednak zwątpiłam, bo patrzę, a podłoga zerka na mnie oczami ziarenek ryżu. Patrzę raz jeszcze, ale ryżowe pole nie znika. Coraz bardziej tam jest. Coraz bardziej leży i coraz intensywniej na mnie spoziera. Jeszcze rano, przysięgam, nasza podłoga miała zupełnie inny wzór. Dałabym wręcz sobie głowę uciąć, że była gładka. Tym razem postanowiła być inna, co więcej – przybrała postać 3D. Gładkie dokąd kuchenne płytki podłogowe niczym białym dywanem pokryte zostały solidną dawką dzisiejszej obiadowej bazy. Onieśmielona nowoczesnym designem naszej nowej podłogi stanęłam na wszelki wypadek kilka kroków dalej (nie ukrywam, widok to był niecodzienny, przez co bardzo efektowny). Prawdę mówiąc, delikatnie zaparło mi dech. I w tym wszystkim najbardziej ujmująca była lekko spłoszona sylwetka chłopca mego, który rozbieganym wzrokiem jakby namawiał ryż do powrotu w ramy woreczka. No trudno. Rozsypało się, to się już raczej nie zsypie i nie wejdzie posłusznie na talerz. Chłopiec mój wyszedł ze starcia z ryżem z niejaką porażką, ale doceniam intencje i z największą wyrozumiałością podchodzę do tłumaczeń „ten worek sam pękł, ledwie go dotknąłem… spieszyłem się, bo chciałem szybko wyjąć na talerz…” (i jeszcze kilka innych, równie uroczych i rodzących moje głębokie współczucie). Obiad ostatecznie zatem nie zawierał w sobie ryżu, ale myślę, że gdyby taki był, to przecież byłabym pozbawiona niewątpliwej przyjemności widoku ryżowego dywanu. Bo nie ma co, widok to był całkiem niezły, więc wspominam go teraz z niezłym rozbawieniem. Ale! Tłumacząc wybór wpisania w tym miejscu takiej, a nie innej historii, muszę zwrócić uwagę na jedno: choć jeszcze nie wywołany, choć jeszcze o nim nie wspomniałam – uwierzcie, odegrał w tym epizodzie swoją znaczącą rolę. A ponieważ nie miał odegrać roli głównej, ale istotną, uzasadnionym jest chyba powyższa opowieść. Tak, odkurzacz (choć prawdopodobnie bez specjalnego entuzjazmu) także wystąpił w tej scenie z życia. Chłopiec mój, skoro już zorientował się, że ryż faktycznie leżeć będzie na podłodze dopóty, dopóki czyjaś ręka (lub ręka wyposażona w odpowiednie narzędzie) go stamtąd nie zabierze – podjął się użycia w tym celu odkurzacza. Nie skomentuję tego pomysłu, dodam tylko, że odkurzacz zachwycony nie był. Może winien temu jego wiek i umiejętności, w każdym razie starał się jak mógł, ale potem dostał niejakich niestrawności związanych z lepiącą się masą ryżu (o szczegółach już może nie tym razem). Warto jednak zwrócić uwagę na to, że zaprzęgnięty do takiego zadania podjął je bez słowa sprzeciwu i włożył w nie cały stój ssący potencjał – należą mu się więc brawa, bo choć bez spektakularnego finału, pracę swą wykonał w sposób heroiczny. No bohater, co tu dużo mówić. Bohater bez dwóch zdań!

  70. Pamietam kiedy w domu był odkurzacz z czasów jakich już nikt nie pamięta, takie wielkie prostokątne pudło. Pewnige dnia mama poszła do pracy, a mnie kazała sprzątac:/ nie znosiłam tego odkurzacz a bo był taki głośmy, że po 15 minutach odkurzania byłam głucha… Wpadłam na pomysł aby szybko odkurzyć dom i nie przełączać z gniazdka do gniazdka, podłączyłam go pod przedłurzacz i robota szła szybciej…do czasu gdy…ehhh w przedłurzaczu zrobiło się spięcie i przepaliło wtyczkę od kabla.Odkurzacz się spalił, a ja tak na prawdę miałam dużo szczęścia bo gdy kabel odpadał od wtyczki to płonął, nigdy nie zapomnę tego zdarzenia. Cieszyłam się tylko z tego, że w końcu pozbyłam się tego starego pudła :)

  71. Kiedy byłam małą dziewczynką pewnego słonecznego popołudnia bawiłam się na podwórku obok taty, który ciął deski na stół ogrodowy i obok mamy, która sprzątała auto. W pewnym momencie poszliśmy do kuchni zjeść obiad przygotowany przez babcię. Ja, jako niejadek od stołu odeszłam pierwsza i pobiegłam na podwórko. Moją uwagę przyciągnęły troty z desek ciętych przez tatę. Bardzo mi się nie podobały bo zrobił się bałagan. Wzięłam więc odkurzacz, który był podłączony do przedłużacza i stał przy samochodzie. Włączyłam i zaczęłam odkurzać trawnik, ale to nie wszystko! Kilka tych wstrętnych trocinów wpadło też do mojej piaskownicy! Więc tam też posprzątałam. Uwierzcie nie było tak prosto doprowadzić podwórko do porządku. Zanim rodzice zorientowali się, że odkurzacz chodzi wkoło domu już błyszczało. Cała rodzina do dziś się śmieje i powiedzieli mi, że na ślub nie dostanę odkurzacza tylko miotłę :D

  72. Jako niewinne dziewczątko mające lat sześć, nie więcej,
    wielbiłam me kuzynostwo najszczerzej i najgoręcej!
    Takie dorosłe dziewczyny, takie dorosłe chłopaki,
    ja byłam niemal niemowlę, a oni – rety! – starszaki! ;)

    No dobra, starsi o rok lub dwa lata czy trzy w porywach,
    lecz dla mnie to była przepaść pokoleniowa prawdziwa,
    patrzyłam więc w nich jak w słońce, słuchałam każdego słowa,
    zawsze do czynów i działań na ich zlecenie gotowa. ;)

    Człowiek tak ma już czasami – autorytety są w cenie. ;)
    Ale do rzeczy. Mam jedno bardzo wyraźne wspomnienie.
    Wciąż się włóczyłam za nimi, plątałam się pod nogami,
    taki malutki pasożyt, co jęczał wciąż: „Pójdę z wami!”. ;)

    Irytowało to strasznie moich „dorosłych” kuzynów,
    kuzynki za to dość szybko przeszły od wizji do czynów,
    wykorzystując mój zachwyt, by sobie ułatwić życie.
    Mama kazała im sprzątać? Cóż, dobrze, wręcz znakomicie! ;)

    Wezwana do ich pokoju – czyli jak dla mnie: świątyni,
    zostałam wręcz zasypana komplementami słodkimi,
    że chcą się ze mną przyjaźnić, bawić – i mają zadanie,
    pierwszą zabawę wspaniałą, ciekawą, świetną… SPRZĄTANIE!

    A że w ich domu się zawsze lepiej niż nam powodziło,
    wskazały zaraz potwora. Odkurzacz, wielki aż miło!
    Olśniona tym nowym sprzętem (w domu nie było go wcale),
    poczułam się wyróżniona bardziej niż jakimś medalem!

    Szybko ruszyłam do boju z tym wielkim, buczącym smokiem,
    poodkurzałam dywany, tapczany (taaaakie szerokie),
    w każdą zajrzałam szczelinę, każdy obiegłam z nim kącik…
    A one? JAK ONE MOGŁY TAK MNIE PO PROSTU OdTRĄCIĆ?!

    Smok zamilkł, kurz zniknął całkiem, wciągnięty magicznym sprzętem,
    no a kuzynki się stały nagle… szalenie zajęte!
    Poszłam do domu ze łzami upokorzenia na buzi.
    Czemu są tacy niemili kuzyni, kiedy są duzi?!

    Od tamtej pory uznałam, że wolę męskie zabawy:
    w piratów (choćbym i majtkiem musiała być – nie ma sprawy)
    i że kuzynki mam w nosie – niech tam już bawią się same,
    ja wolę gliny z Miami niż zabawianie się w damę. ;)

    Teraz, kiedy mam na karku lat trochę więcej niż sporo, ;)
    nie daję się już tak wkręcić w pracę rodzinnym potworom,
    choć… polubiłam sprzątanie i odkurzacza buczenie.
    Ale pracuję z nim teraz TYLKO NA WŁASNE ZLECENIE! ;)

    A żeby dowieść mych pasji kury domowej z jajami,
    podsyłam zdjęcie – zobaczcie, jaki jest ze mnie dynamit! ;)

    https://www.dropbox.com/s/438p08q4fc5oifj/Kocham-to.jpg?dl=0

  73. Odkurzaczowe przygody…

    Każdy z nas to zna. Wizyta teściowej. Niezapowiedziana wizyta. W domu malutki nieład (porządki zaplanowane były na sobotę). No to nic lecimy… Myk, myk ogarniamy wizualnie pokój… Myk myk – kuchnia też się nada. Teraz tylko podłogi.. Dziecko – okruszkowy potwór chodzi i je te paluszki kukurydziane i wafle ryżowe i wygląda u nas jakby całe wieki nikt nie odkurzał… łapię za odkurzacz… A tu nagle… „Para buch” … no prawie… Skutki opłakane… Kurzowisko na podłodze…
    W serwisie pytali się, czy mamy w domu zwierzątka jakieś… Bo zawartość worka ich zaintrygowała.. Pewnie , że mamy.. A ze umie na 2 nogach chodzić…;-)

    Ale zanim mi taki numer wywinął – to wielkim obrońcą mym był. I wybawicielem. Jak prawdziwy rycerz bez obaw zawalczył z wielkim czarnym pająkiem (ciekawe jak udało się nam takiego lokatora wyhodować)…Mąż na odsiecz z orężem przybył, bo nasz gość/ lokator był tak wielki, prawie tarantula ;-) że sparaliżowało mnie ( a nie boję się aż tak pająków)

  74. Od kilku dni w niemym zachwycie śledzę przez okno mojej kuchni poczynania kilku sympatycznych dżentelmenów w pomarańczowych kamizelkach. Przechadzają się oni krokiem spacerowym po krzyżujących się na moim podwórku alejkach trzymając małe odkurzacze w rękach. Coś tam sobie pokrzykują, niekiedy głośno się zaśmieją, a odkurzacze bzyczą jak chmara bąków nad krzakiem kwitnącego ostu. Natomiast rury z końcówką do zasysania liści wesoło kołyszą się na boki niczym ogony w stadzie niesfornych źrebaków. Całość wygląda dużo lepiej niż jakikolwiek układ choreograficzny w muzycznych programach TVN-u czy Polsatu.

    Codziennie rano robię więc sobie kawę, otwieram okno i temu baletowi bąków, odkurzaczy, ogonów i liści z dużą przyjemnościom się przyglądam. Aż tu nagle, nie dalej jak wczoraj, pewne spostrzeżenie mrozi mi krew w żyłach. Przecież oni zamiast zbierać te liście, najzwyczajniej w świecie je rozdmuchują po całym podwórku. Zamiast do worków gromadzić przesuwają je tylko z miejsca na miejsce, a wiatr spycha je z powrotem na alejki. Ktoś, pewnie w centrali, dla draki lub z czystej złośliwości musiał przestawić im te odkurzacze i ssanie przełączyć na dmuchanie. Wystarczyło przecież w szatni przełożyć rurę i umieścić ją z drugiego końca maszyny. Jako się rzekło, przez te kilka dni poczułem do moich odkurzających sympatię wielką. Nie bacząc więc na to, że w szlafroku, z pianą do golenia na brodzie i mokrymi włosami zawiniętymi w turban z ręcznika zbiegłem na dół. I już od samych schodów krzyczę “Panowie, ktoś Wam zrobił kawał! Cała Wasza praca na marne! Nie będzie premii! Przestawcie te maszyny, bo dmuchacie tylko i dmuchacie, a to wraca i wraca. Na nic wszystko. Marność!”

    A oni? Cóż nie liczyłem na to, że podbiegną, dłonie mi uścisną, a może nawet wiwatować zaczną i na barki pochwyciwszy przez park poniosą, bo zrobiłem to z dobroci serca, by biedakom oszukanym i ciemiężonym pomóc. Jednak nie spodziewałem się także i tego, że jak jeden mąż, nie uciszywszy nawet swoich bzyczących bąków, zaczęli pokazywać mi niezbyt przyjemne gesty z użyciem swoich palców (powiem tylko, że to wcale nie był znak pokoju ani wyciągnięty kciuk do góry).

    Stałem więc w tym szlafroku, z pianą na brodzie i z mokrymi włosami, w samym środku tornada podrzucanych przez pomyłkę liści i było mi bardzo źle. Przyznam bowiem, że teraz to już nic, ale to nic nie rozumiałem.

  75. Odkurzacz? To zwyczajne urządzenie które nadzwyczajnie mnie nie znosiło. Ilekroć próbowałam go użyć, działy się różne rzeczy. A to nie chciał się włączyć, a to wyłączał się podczas używania, nie pracował jak trzeba, pomimo pustego worka nie chciał po prostu ciągnąć. Zawsze coś.
    A co najważniejsze u każdego innego działał normalnie. Oczywiście czasami zdarzały się awarie, ale nie tak często jak mi.
    Dzięki niemu znienawidziłam odkurzanie. Na samą myśl o nim podejmowałam się wszelkich innych prac by tylko nie robić tego.
    Pewnego razu, niestety musiałam to zrobić. Odciągałam tą chwilę ile mogłam, do późnego wieczora ale w końcu wyciągnęłam odkurzacz z szafy, podeszłam do gniazdka, włożyłam wtyczkę i… nastała zupełna ciemność.
    Myśląc że po prostu to wina korków, chciałam to naprawić. Okazało się jednak ze to nie była wina korków. Nasz odkurzacz sprawił jakimś cudem zwarcie, dzięki czemu na tydzień czasu pozbawiłam siebie i rodzinę elektryczności w jednej części domu. Cytując mojego elektryka” wcięło fazę”.
    Długo pracował nad tym by ją „odzyskać” :)
    Teraz śmiejemy się z tego wszyscy, jednak wtedy wszyscy byli na mnie wściekli.
    ale na szczęście odkurzanie od tamtego momentu miałam z głowy. Ale tylko do czasu :)

Dodaj komentarz