Bulionowo mi :)

Jak wiecie moja kuchnia jest dziwna, a raczej potrawy, które w niej gotuje. Łączę dziwne składniki, dziwne pod tym względem, że przez wiele osób nie pasujące do siebie, a dla mnie jak widać możliwe :).
W tym swoim dziwactwie staram się by to co gotuję by zdrowe, w miarę zdrowe. Zbytnia przesada nie jest pożądana w żadnej dziedzinie. Jem ryż brązowy zamiast oczyszczonego, makaron z mąki durum i produkty o niskim IG.
Jednak nie szaleję w tej kwestii. Nie kupię ryżu czy makaronu za 20 zł w jakimś eko sklepie, bo jest eko, bo tak jest napisane na opakowaniu… Trochę wiem o rolnictwie ekologicznym i to, że jest napisane eko nie zawsze to oznacza. A wydanie kupy kasy dla własnej świadomości, że jak zapłacę dużo to na pewno jest zdrowe mnie nie rajcuje. Poza tym przez pokolenia ludzie nie słyszeli o produktach eko i byli zdrowsi niż my teraz, więc… Apeluję o zdrowy rozsądek, bo jak czasem gdzie nie gdzie widzę różne dziwactwa (w innym znaczeniu niż moje) to…. Jedzmy zdrowo, ale nie popadajmy w skrajności

No, ale ja nie o tym miałam. Miało być o mojej kuchni. Tak więc jadam zdrowo, ale to nie znaczy, że unikam fast-foodów (tak te kebaby w zeszłym tygodniu…) czy zupek chińskich. Lubię o!
I czasem mam na nie ochotę, więc czasem, rzadko bo rzadko, ale zjem i żyję, ledwo bo ledwo, ale żyję ;)
Tak samo jest z przyprawami. Używam gotowych mieszanek jeśli mi smakuje, a sama nie potrafię takiej stworzyć, a jak nie mam czasu na gotowanie bulionu to i kostka bulionowa (i nie eko za mase kasy) pójdzie w ruch. Czy czuję różnicę w smaku? Czuję i wcale nie narzekam, bo gdyby to było aż tak niesmaczne czy niezdrowe to by tego nie sprzedawano o! Mi smakuje i jest gites :)

Zatem, gdy zaproszono mnie do kampanii bulionetek firmy Knorr, zgodziłam się od razu. Obiecano mi świetną zabawę, a tego mi ostatnio najbardziej właśnie potrzeba!

Bulionetki Knorr to skoncentrowany bulion o konsystencji galaretki o intensywnym aromacie domowego bulionu. Świetnie rozpuszcza się w wodzie i stanowi wspaniałą bazę do zup, dań mięsnych i sosów.
Główną zaletą bulionetki, prócz smaku, jest to, że nie zawiera konserwantów, a w jej składzie jest o 40% mniej soli i o połowę mniej tłuszczu w porównaniu z tradycyjnymi kostkami bulionowymi.
Bulionetka posiada składniki lepszej jakości, prawdziwe warzywa w miejsce sproszkowanych, mrożone zioła, mięsne ekstrakty w formie płynnej.

Fajna sprawa ta bulionetka, wiem, bo wypróbowałam, ale o tym kiedy indziej :)
Wcale nie czuć, że używamy jakieś gotowego dodatku, a i skład jest o.k. :)

Kampania Knorr będzie trwała przez 4 tygodnie. Aby was przekonać, że taka bulionetka to dobra rzecz, gdy nie mamy czasu i chcemy szybko coś ugotować, zamieszczę kilka przepisów z jej użyciem.
A w środę przedstawię wam relację z niezwykłego spotkania, na które jutro się udaję, by gotować, dobrze się bawić i …ale o tym w środę :)

I ciekawostka ciekawa :)
Knorr przeznaczył w tej kampanii 5000 bulionetek do rozdania czytelnikom. Jeśli ktoś jest zainteresowany takim prezencikiem to proszę przesyłać emaile zawierające imię, nazwisko oraz adres zamieszkania, na maila [email protected] :)))

Wpis powstał we współpracy z marką Knorr.

Podziel się
Facebook
Pinterest
Powiadom znajomego

18 odpowiedzi

  1. A używam i owszem ;) I wole niz kostkę, ładniej sie rozpuszcza i jest mniej sztuczna w smaku. Do risotto idealna ta drobiowa :)
    Chińskich nie lubię jakoś…

  2. czekam na relację:) Wiesz, ja też nie mam hopla na punkcie eko – produktów. lubię jeść mięso z wiejskiego howu, ale nie wydam majątku na to. Trzeba być rozsądnym we wszystkim :) I również w tym co się stosuje w kuchni:)

  3. Dla mnie ktoś, kto obnosi się na lewo i prawo z tym, że używa tylko i wyłącznie naturalnego, swojego, domowego bulionu na mięsie (lub warzywach), jednocześnie wyklinając wszelkie półprodukty typu kostki, jest zwykłym burżujem. Ot co ;) Pozdrawiam ;)

  4. Agatko czekam więc z ciekawością na relację ze spotkania u Knorra:)) Wiesz co ja juz maila posłałam :) Knorr mi odpisał,ze przyśle do mnie bulionetkę, a ja ją z chęcią wypróbuję:)

    Jeśli zaś chodzi o uzywanie kostek bulionowych i takich tam, uważam tak samo jak Ty i Anitka.
    W szufladzie mam zawsze w razie czego kostkę bulionową, mieszanki przypraw, które mi smakują .
    Podoba mi się to co napisała Atinka – trzeba być rozsądnym we wszystkim . O tak! I w kuchni też:))

    Pozdrawiam Agatuś, baw się dobrze:))

  5. To coś robione jest z mrożonych warzyw. Mrożone warzywa są siarkowane (SO2), zawierają konserwanty i glutaminian sodu. Dla mnie bulionetka wygląda jak lekko utwardzony (związany) tłuszcz palmowy. Ja używam (jeśli się spieszę) kostek ekologicznych niemieckich lub czeskich, bo polskich jeszcze nie wyprodukowano, nie zawierają konserwantów, siarczynów ani glutaminianu sodu, niektóre także soli.
    Agnieszka

  6. Szarlotku jak każdy z nas :) Relacja będzie i to szczegółowa :)

    Agnieszko ja wychodzę z założenia, że trochę chemii tu i ówdzie mnie nie zabije, a jesli tak, no to cóż na coś trzeba umrzeć

  7. Zgadzam się z tym, że przesada w obie strony jest szkodliwa i niewskazana :)
    Ale nie zgodzę się z Mirabelką – ja prawie kostek nie używam, a burżujem nie jestem, nie byłam i nie sądzę żebym kiedykolwiek była :)
    I zgadzam się z Agnieszką ale co ja się tam będę wymądrzać :D

  8. i masz rację :) wcale się nie wymądrzasz, a wyrażasz własne zdanie :) ja używam własnych bulionów, ale nie zawsze mam mozliwość ich przygotowania i wtedy ratuję się gotowcem :)

  9. Czesc, weszłam na Twoj blog z ciekawosci, zaczelam czytac ten post i lekko oniemiałam.
    Wybacz, ale w zdaniu: „Ludzie przez pokolenia nie slyszeli o produktach eko i byli zdrowsi niz my” kryje się wielki błąd logiczny.
    Owszem nie słyszeli o produktach tego typu, ponieważ to co dziś jest rzadkością pod nazwa „eko” „bio” kiedyś było jedyna dostępną normą. Ludzie byli zdrowsi, bo nie ładowali w siebie tyle ukrytej chemii, soli, przetworzonych sztucznie prouktów, tłuszczu, sterydów, antybiotyków. Stad się bierze nadciśnienie, kłopoty z trawieniem, wagą, cerą, nastrojem, nowotwory, przedwczesne dojrzewanie płciowe dzieci. Sugerujesz, że za choroby cywilizacyjne ze tak powiem „odzywieniowe” odpowiedzialna jest zywność eko? Ja, tak na zdrowy rozum, obwiniałabym raczej naładowanego sterydami kurczaka żyjącego w bestialskich warunkach, a nie marchewke rosnącą w swoim tempie, majaca odpowiednia ilosc gruntu, w czystym srodowisku, którą własnie znały „całe pokolenia”, za to nie znały na taką skalę tych wszystkich przypadłości, z którymi coraz częsciej się borykamy.
    Ja wolę ugotować zupę na samych warzywach, doprawić ziołami, oliwa, poza tym bulion samodzielnie zrobiony można mrozić i uzywać w razie potrzeby. Można tez uzyc kostki, bo faktycznie przesada nie jest wskazana, ja też czasem używam np. sosu beszamolwego z torebki, bo nie znosze go robic, ale powyzsze zdanie zwyczajnie mnie porazilo i zwyczajnie zniechecilo do tego produktu.
    No i do tej pory stwierdzenie, ze „na cos trzeba umrzec” słyszałam od osób naduzywajacych alkoholu lub papierosów. Nie wiem, czy dobrym marketingowo posunieciem jest uzywanie go w kontekscie reklamowanego produktu?
    Pozdrawiam, Bobralus

  10. Oczywiście masz rację i masz prawo do wyrażenia własnej opinii, jest w niej wiele prawdy, ale ja już taka jestem, piszę dużo i czasem roztrzepanie, może źle dobrałam słowa z tym umieraniem…
    ale ja uważam, że od chemii nie uciekniemy, ja się staram, ale nie zawsze to wychodzi, czasem nie da rady, staram się jeść zdrowo i unikać nie zdrowego jedzenia, ale jak piszę czasem…
    a co do papierosów, no niestety ale ja pewnie od nich umrę…

  11. no to juz koniec dociekan, paradoks staram sie gotowac zdrowo a pale szlugi, to radze ci jesc co popadnie bo i tak juz nic cie nie uratuje. debilizm przechodzi ludzkie pojecie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *